niedziela, 3 sierpnia 2014

9. Kto ma pieniądze ten ma władzę

   Maria nie miała ochoty na większe dyskusje ze swoim byłym partnerem. Minęło parę lat od kiedy ostatni raz się widzieli. Dla niej był zwykłym tchórzem i gnojkiem.
- Wynoś się stąd. - warknęła Maria próbując Kevina z własnego mieszkania.
- Nie rób scen. - odparł Kevin. - Chcę tylko odnaleźć naszego syna. Nie chcę się kłócić. Musimy się jakoś dogadać.
- Ja niczego nie muszę. - odparła Maria.
  Kevin chwilę na nią popatrzył. Zawsze w jej oczach dostrzegał energię i tą dobrze mu znaną radość życia. Teraz wyraźnie kobieta nie umiała się z niczego cieszyć. Jej wzrok był pusty. Pamiętał, że Maria zawsze lubiła podkradać rodzicom tabletki przeciwbólowe. Miał wrażenie, że to przez nie zawsze stawała się taka nerwowa i niedostępna. Zdawał sobie sprawę, że wszystko spieprzył ale przecież kiedyś bardzo się kochali i stać ich było na chwilę spokojnej rozmowy.
- Mar, jedna rozmowa i mnie nie ma. - powiedział mężczyzna czekając na jakąś odpowiedź ze strony Marii.

***
  Tymczasem Olivia wraz z Aną i Willem dotarli na imprezę spóźnieni. Mike mieszkał w wieżowcu na szóstym piętrze w swoim własnym ekskluzywnym apartamencie. Był księgowym, zajmował się nieruchomościami i prowadził własny biznes. Stąd brał wszystkie pieniądze na swoje rozrywki. Dla Willa mieszkanie Mike’a był dosyć normalne ale Olivia i Ana przeżyły szok. Dzięki windzie cała trójka bez żadnych problemów dotarła na miejsce. Impreza trwała w najlepsze. Niektórzy byli ubrani na sportowo, a niektórzy bardzo elegancko. Olivia poczuła się tam zupełnie nie na miejscu. Próbowała zawrzeć nowe znajomości ale czuła się tam po prostu obco. Nikogo tam nie znała oprócz Mike’a, który uprzejmie się przywitał, Any, która poza nim świata nie widziała i Willa, który jej obecnie nienawidził. Nie mogła nawet tańczyć bo chora noga jej na to nie pozwalała. Modliła się aby to wszystko już się skończyło i aby mogła wrócić do domu. Spacerowała po całym mieszkaniu, spotykając pijanych przypadkowych ludzi i wszędzie obściskujące się pary. Wyszła na taras aby chwilkę odpocząć i pooddychać świeżym powietrzem. Na szczęście nikogo tam nie było. Usiadła na krześle i popatrzyła na bezchmurne niebo. Zastanawiała się co ona tu tak naprawdę robi. Przecież na ulicy nikt z tych dobrze sytuowanych ludzi nie przyzna się, że ją poznał lub, że z nią tańczył. Nagle ktoś obok niej usiadł. To był Will.
- O czym myślisz? - zapytał  chłopak.
- O niczym. - odparła chłodno Liv. - Czego chcesz?
- Nic. - powiedział Will. - Wszędzie cię szukałem, martwiłem się, że coś ci się stało. Twoja noga jest jeszcze trochę spuchnięta.
- To nie twoja sprawa. - warknęła Liv. - Zresztą nic mi nie jest. Radzę sobie.
- Sama? - zapytał chłodno Will. - Bo ty wszystko sama lepiej wiesz prawda? Nigdy nikogo ani niczego nie potrzebujesz. Jesteś samowystarczalna. Pewnego dnia przez te twoje głupie zachowanie będziesz naprawdę samotna i właśnie  wtedy wspomnisz moje słowa.
- Palant. - odparła cicho Olivia i odwróciła od niego wzrok.
  Od zawsze przyzwyczajona była, że samotność to jej drugie imię. Zawsze musiała sobie ze wszystkim radzić sama. Nie miała nigdy w nikim wsparcia. Will zauważył, że to co powiedział bardzo zraniło Olivię. Uznał, że jego słowa były zbyt ostre. Był po prostu zły, że go odrzuciła. Jego uczucia została zranione i zupełnie nie wiedział co ma z tym począć. Panowało między nimi niezręczne milczenie.
Ana nawiązywała nowe znajomości, w między czasie tańczyła i po prostu dobrze się bawiła. Pomyślała, że gdyby ci wszyscy ludzie wiedzieli czym ona się zajmuje to na pewno nie chcieliby mieć z nią nic do czynienia. Dużą jej uwagę przyciągał Mike. Był wszędzie. Zabawiał gości, tańczył i w między czasie podrywał dziewczyny. Co jakiś czas spoglądał na Anę. Postanowił zaciągnąć ją do sypialni i odhaczyć ją jako kolejną dziewczynę na swojej liście.
- Dobrze się bawisz? - zapytał Mike.
- Tak, poznałam wielu ciekawych ludzi - powiedziała Ana popijając drinka i delikatnie się do niego uśmiechając. - Dziękuję za zaproszenie.
  Mike odwzajemnił uśmiech i delikatnie złapał ją za rękę. Dziewczyna się odsunęła i od niego odeszła. Przestraszyła się. Nie chciała aby tej nocy doszło do czegoś czego żałowała by do końca życia. Od razu wyczuła zamiary Mike’a. Niezobowiązujący seks zupełnie jej nie interesował. To spojrzenie widziała codziennie u każdego z mężczyzn, którzy przychodzili do klubu.
- Dlaczego odeszłaś?  - zapytał Mike. - Ja tylko cię dotknąłem, a ty nagle…
- Myślisz, że między nami dojdzie do czegoś więcej prawda? Mylisz się. Znam to spojrzenie. Pragniesz mnie. Nie spoczniesz dopóki nie zaciągniesz mnie do łóżka. Jeśli tylko o to ci chodzi to się do mnie więcej nie zbliżaj.
- Chcę cię bliżej poznać. - odparł cicho Mike. - O nic więcej mi nie chodzi.
- Striptizerkę? - zakpiła Ana. - Nie rozśmieszaj mnie.
  Nie chciała z nim rozmawiać. Ten wieczór okazał się wielka klapą. Myślała, że Mike jest inny. Jednak on jest taki sam jak wszyscy faceci. Mężczyzna pociągnął ją za rękę i przyprowadzi so swojej sypialni.
- Puszczaj. - syknęła drapiąc Mike’a go rękach i ciągnąc go za włosy.
- Jeszcze nigdy nie spotkałem aż tak nieznośnej kobiety jak ty. Nie dość, że uparta, w dodatku nie umie słuchać i ma jakieś uprzedzenia. - warknął Mike. - Podobasz mi się, to fakt i w tym momencie mam ochotę się na ciebie rzucić ale tego nie zrobię bo cię szanuję. Poza tym nie chcę abyś mnie uszkodziła.
- Chcę stąd wyjść. - powiedziała twardo Ana.
- Nie, najpierw mnie pocałujesz. - wyszeptał Mike.
- Chyba oszalałeś?!
  Mike wiedział, że oprócz pocałunku do niczego więcej nie dojdzie. Objął ją i delikatnie musnął wargami jej powieki, policzki aż w końcu zatrzymał się na ustach, które wciąż prosiły o więcej. Ana w przypływie złości odepchnęła go aby trochę ochłonąć i zastanowić się nad tym właśnie zrobiła.
- Dupek. - odparła Ana. - Myślałam, że porządny z ciebie człowiek. Myliłam się. Jesteś zwykłym pajacem.
Olivia i Will zachowywali się jak dwoje nastolatków. Ani jedno ani drugie nie chciało ustąpić. Właściwie nie tańczyli tylko siedzieli na tarasie i albo patrzyli sobie w oczy albo w gwiazdy. Will dobrze wiedział, że kusi los ale nie mógł się powstrzymać aby nie dotknąć jej miękkich i lśniących włosów.
- Nie dotykaj mnie. - warknęła Olivia.
- Jak się całowaliśmy to jęczałaś żebym nie przestawał i miałaś ochotę na więcej więc nie udawaj cnotki. - powiedział ostro Will.
- Ale z ciebie cham, wiesz? Nie dziwię się, że żadna cię nie chce.
- Mam dziewczynę. W odróżnieniu do ciebie, ona ma uczucia i nie boi się ich okazywać.
- Och, szybki jesteś… - szepnęła Olivia i wróciła szybko do mieszkania.
  W jej oczach pojawiły się łzy. Nie chciała płakać przy tych wszystkich ludziach. Zauważyła Anę, która stała z boku i piła niebieskiego drinka.
- Wracajmy… - odparła błagalnie Liv.
- Tak, masz rację. - przytaknęła Ana.
Ana poprosiła Willa aby odwiózł je do domu. Olivia starała się na niego nie patrzeć. Bała się, że się zaraz rozpłacze. Dla niej pocałunek z nim był spełnieniem marzeń, a dla niego widocznie jakąś grą. Dodatkowo jego słowa były dla niej naprawdę bolesne. Ana wyczuwała, że jej przyjaciółka została zraniona i dlatego miała ochotę rozkwasić nos Willowi. Pierwsza z samochodu wyszła Olivia. Pobiegła szybko do kamienicy. Ana postanowiła trochę odczekać aby zwrócić się bezpośrednio do Willa.
- Co ty jej zrobiłeś? - zapytała ostro Ana.
- Nie wiem o co ci chodzi, dziewczyno. - odparł Will próbując na nią nie patrzeć.
- Nie pozwolę ci jej skrzywdzić. Przeżyła zbyt wiele aby jeszcze ktoś taki jak ty ją ranił.
- Co takiego przeżyła? - zapytał Will. - Może w końcu zrozumiem dlaczego wciąż traktuje mnie jak wroga.
- To ona powinna ci o tym wszystkim opowiedzieć. Ja tylko ostrzegam, że jeśli ją skrzywdzisz będę pierwsza aby zbić cię na kwaśne jabłko. Zrozumiałeś?
  Ana wyszła z samochodu, a Will chwilę zastanowił się nad jej słowami. Nigdy nie przeżył czegoś aż tak traumatycznego aby próbować odgradzać od siebie wszystkich innych. Nie mógł wciąż myśleć o Olivii. Przecież miał dziewczynę i musiał się na niej skupić. W pewien sposób kochał Mandy ale czy to była miłość do grobowej deski, ta jedyna i prawdziwa?

Gdy tylko Liv weszła do domu od razu zaczęła płakać. Nie zauważała, że na łóżku siedział Kevin, a na jego kolanach leżała Maria. Na widok Liv, Kevin delikatnie  odsunął się od Marii i wstał.
- Co tu robisz? - zapytała ostro Olivia. - Maria nie miała o niczym wiedzieć.
- Nie powiedziałem jej całej prawdy. Nie wie, że ja i ty mamy wspólny spisem. - szepnął Kevin,
- Masz coś?
- Właściwie to tak. Mój syn ma na imię Will i mieszka tutaj, w Denver. - odparł mężczyzna nieśmiało się do niej uśmiechając.
  Od razu w głowie Olivii zaświtała pewna myśl, że zna pewnego Willa, i nawet się z nim ostatnio całowała. Ale to by było niemożliwe aby to on był synem Marii. Przecież pochodził z zamożnej rodziny, miał wszystko. Dobrą pracą, pieniądze, rodzinę i nagle mógłby to wszystko stracić.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. - stwierdził Kevin. - W każdym razie będę was o wszystkim informował. Jestem bliżej niż dalej aby rozwiązać tą całą zagadkę.
- Miałam ciężki dzień. - westchnęła Liv - Zatrzymasz się gdzieś w hotelu?
- Tak. - odparł Kevin. - Aha, i opiekuj się Marią. Ona wciąż to wszystko przeżywa. Mamy mały rozejm ale wiem, że już nigdy nie będziemy razem. Życzę ci dobrej nocy.
  Kevin wyszedł, a Olivia poszła do łazienki gdzie spokojnie mogła sobie popłakać nie martwiąc się nad tym czy ktoś ją usłyszy czy nie. Kochała Marię ale wiedziała, że kobieta ledwo radziła sobie z własnymi problemami.

***
   Ana podjęła ważną decyzję, która wbrew pozorom wcale nie była dla niej taka łatwa. Odejście z pracy jest dla niej ważnym krokiem w życiu. Musiała zmusić swojego ojca i braci aby ją trochę pomogli. Nie mogła cały czas dawać się wykorzystywać. Zrozumiała to dopiero na wczorajszej imprezie. Następnego dnia popołudniu wybrała się na spotkanie ze swoim przełożonym. Jej szef był bardzo miłym, nieco ekscentrycznym i wymagającym człowiekiem. Miał na imię Chris. Siedział w swoim gabinecie od dwunastej popołudniu do późnej nocy. Delikatnie zapukała do drzwi.
- Wejść. - usłyszała.
  Weszła do gabinetu i nerwowo zaczęła rozglądać po pomieszczeniu.
- Ana, siadaj. - odezwał się Chris. - Co cię do mnie sprowadza?
- Szefie, nie wiem jak to powiedzieć… - zaczęła Ana i zamilkła.
- Po prostu zrób to. - westchnął Chris.
- Chcę odejść. - powiedziała Ana. - Ta praca nie jest dla mnie. Źle się tu czuję. Jestem nieśmiała, mam kompleksy i wciąż się wstydzę.
- Ana, co ty pierdolisz?! - wykrzyknął Chris. - Jedna zaszła w ciążę i poszła wychowywać dziecko druga jest w ciąży i za osiem miesięcy nie będzie zdolna do dalszej pracy. Twoje zachowanie jest niepoważne, dziewczyno. Teraz na pewno nie pozwolę ci odejść.
 Chris wstał i uważnie przypatrzył się dziewczynie.
- Nie płacę ci wystarczająco tyle ile chcesz? - zapytał nagle.
- To nie tak. Po prostu…
- Z czego będziesz utrzymywała swoją rodzinę? Masz zbyt trudną sytuację finansową a tym bardziej gdy ja ci nie wypłacę pensji za ostatni miesiąc to wpadniesz w dół z którego nikt nie będzie w stanie cię wyciągnąć, rozumiesz?
- Nie możesz tego zrobić… - odparła Ana lekko przerażona zachowanie swojego szefa.
- Ależ mogę. Kto ma pieniądze ten ma władzę. - powiedział Chris. - Uznajmy, że tej rozmowy po prostu nie było.
  Ana wyszła w pośpiechu z gabinetu Chrisa. Sama wpakowała się w takie bagno i sama musiała się z niego jakoś wydostać. Tylko jak? Praca striptizerki była dla niej istną katorgą. Zdecydowała się na to dla dobra swojej rodziny. Musiała jakoś zmusić swojego ojca do działania bo inaczej całe życie jej życie będzie przypominało koszmar i nigdy nie pójdzie na upragnione studia.


Witajcie, 
nowy rozdział przybywa trochę późno ale moja mama lubi sobie poklikać w internecie i dlatego tak długo musieliście czekać. Wszystko powoli się wyjaśnia. Nie wiem ile będzie rozdziałów dokładnie. Przpuszczam, że około 25 plus epilog ale ze mną to nigdy nic nie wiadomo. Jak wam się podoba? Mi tak średnio. Piszę coraz dłuższe rozdziały, nie wiem dlaczego tak jest ale to chyba dobrze. Wkurza was Will? Mnie też ale to takie przejściowe. Ana jest w trudnej sytuacji, będzie jej naprawdę bardzo ciężko, Przewiduję dużo akcji. Zapraszam was do czytania i komentowania. Wiem, że są wakacje, gorąco i się nie chce. 
Przepraszam za błędy. 

Mia

6 komentarzy:

  1. Hej.:)
    Ja tam się cieszę, że się rozkręcasz i są dłuższe rozdziały.
    Ogólnie podoba mi się zawartość dzisiejszego odcinka. Mike zachował się jak typowy facet z wyższych sfer - zalicz, zapomnij.
    Mam nadzieję, że słowa Any dadzą Willowi trochę do myślenia.
    Liv... Uwielbiam jej temperament.
    Szkoda mi Any, bo teraz będzie jej się bardzo ciężko wyplątać z całej sytuacji.
    Czyżby Maria była uzależniona już w przeszłości?
    Pozdrawiam serdecznie,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, wpadam tu by zaprosić cię do zabawy, w której nominowałam cię do Liebster Award. Aby dowiedzieć się czegoś więcej, zapraszam do mnie : me-voir.blogspot.com
    Pozdrawiam
    Never

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście rozdział przeczytałam już w niedzielę, ale nie miałam jak skomentować, więc przybywam do Ciebie dzisiaj.
    Rozdział bardzo mi się podobał! Właśnie widzę, że się rozkręcasz, a każdy kolejny rozdział jest coraz to dłuższy.
    Mike zachował się idiotycznie. Jest dupkiem, jeśli myśli, że Ana jest pierwszą lepszą dziewczyną, którą można zaliczyć od tak. Okej, pracuje w klubie, ale musi to robić, żeby utrzymać rodzinę. Poza tym teraz nie ma jak się zwolnić... Ten szef jest rąbnięty!
    Will trochę mnie denerwuje. Niby zagaduje do Liv, ale po chwili przychodzi napięta atmosfera i wszystko szlag trafia. Olivia zachowuje się też nerwowo, nie chce żadnych nowych znajomości, jednak związek z tym ma jej przeszłość... Haha, dobrze Will'owi Ana powiedziała!
    Maria.. Naprawdę bardzo mi jej szkoda. Mam nadzieję, że, no cóż, Kevin i Olivia pomogą jej wrócić do normalnego życia.
    Czekam na kolejny rozdział!

    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co za snoby! Jak Mike mógł potraktoać tak przedmiotowo Anę? Mówił, że ją szanuje. Jasne... Jakby mógl to by ją zgwałcił na tej imprezie. Zdenerwował mnie! Cholerne dupki z tych facetów! Bo Will też nie jest lepszy. Nie wie co przeżywała Olivia i jak trudno jej z tymi wszystkimi uczuciami, które do niego żywiła, więc niech się nie czepia! Postapił głupio i nie powinien jej mówić, że ma dziewczyne, ale dobrze mu odpyskowała. Głupio postapiły, że Will musiał je potem przywozić. Ja nie wsiadłabym do tego samochodu tylko czekała na autobus, a jeśliby go nie było szłabym pieszo :D.
    Biedna Ana. Jej szef jest naprawdę podły! nic tylko ukatrupić!
    Tak mnie Will ogromnie wkurza! Fajtłapa!
    Najbardziej chyba lubię Anę. @5 rozdziałów to mało :D
    Amy :)

    OdpowiedzUsuń