niedziela, 29 czerwca 2014

4. Męski spryt

Mandy przygotowała dla Willa wykwintną kolację ze świecami oraz alkoholem. Chciała wszelkim sposobami zdobyć jego serce. Wiedziała, że tylko poprzez upór może jej się to udać. Zaskoczony Will zupełnie nie wiedział co ma powiedzieć. Doceniał to, że jego przyjaciółka tak bardzo się postarała. Nie chciał jej w żaden sposób urazić.
- Mandy, nie musiałaś… - westchnął Will i delikatnie się do niej uśmiechnął.
- Chciałam ci zrobić przyjemność. - odparła Mandy i go objęła.
  Dopiero teraz Will zauważył jak pięknie pachniała i wyglądała Mandy. Ubrała skromną, krótką beżową sukienkę bez rękawów. Zaprosiła Willa do stołu.
- Skąd miałaś moje klucze? - zapytał nagle mężczyzna.
- Twój ojciec był tak miły i mi je użyczył. Twoi rodzice mają jeden zapasowy komplet kluczy do twojego mieszkania. - wyjaśniła dziewczyna.
- Nie lubię niespodzianek. - szepnął Will. - Umówiliśmy się na coś Mandy. Myślałem, że rozumiesz. Między nami nigdy do niczego nie dojdzie. Interesuję mnie tylko przyjaźń. Jestem młodym i wolnym człowiekiem. Chcę się bawić
- Przecież to tylko kolacja. O nic więcej mi nie chodzi. Cenię twoją przestrzeń osobistą.
- Czyżby? Właśnie wróciłem z klubu nocnego. Gdybym przyprowadził tu jakąś panienkę do domu to byłabyś z tego zadowolona?
- Mam dość tej bezsensownej rozmowy. - warknęła Mandy.
  W milczeniu dziewczyna zabrała wszystkie swoje rzeczy i trzaskając drzwiami wyszła z mieszkania Willa.
***

  Minęło kilka dni od momentu wyjawienia największego sekretu  przez Marię. Olivia długo zastanawiała się jak jej pomóc. Wiedziała, że wszystkie informacje, które chce uzyskać mogą się znajdować w Madrycie, tam gdzie Maria spędziła pół życia. Aby tam pojechać potrzebowała dużo pieniędzy, a to było dla niej duże utrudnienie. Maria wróciła do pracy. Czuła się o wiele lepiej. Praca u państwa Richards nie była zbyt ciężka dlatego kobieta mogła się bez żadnych przeszkód jej podjąć. Chciała się czymś zająć aby nie myśleć o swoich problemach. Olivia mogła w końcu trochę odpocząć i się zrelaksować. Dziewczyna miała wyjątkowy wolny dzień od pracy, problemów i wszelkich zmartwień. Ubrała się w krótkie dżinsowe spodenki, zwykły niebieski t-shirt i trampki. Związała włosy w kok i ruszyła na podbój “miasta”. Mieszkała w bardzo biednej dzielnicy. Starała się pomagać tym, którzy najbardziej tego potrzebowali. Kupiła kilka bochenków chleba dla bezdomnych, którzy leżeli zazwyczaj na progu kamienic i prosili o pieniądze. Olivia próbowała ich w jakiś sposób tłumaczyć. Nie zawsze to była ich wina, że znaleźli się w takiej beznadziejnej sytuacji. Przecież ona mogła skończyć tak samo. W domu dziecka nigdy nie było za wesoło. Musiała ciężko pracować aby zasłużyć sobie na jedzenie czy na zabawę z innymi dzieciakami. Myła okna, szorowała łazienki, kuchnię i często także pomagała kucharkom w gotowaniu. Opiekunki w domu dziecka były bezwzględne i zupełnie pozbawione empatii. Znęcały się nad nimi i psychicznie i fizycznie. Olivia jako mała dziewczynka niezbyt wiele z tego rozumiała i robiła to co kazały.  Ucieczka była dla niej najlepszym wyjściem. Wiedziała, że nigdy tego nie pożałuje. Każdy ma prawo do własnych wyborów i decyzji. Liv starała się patrzeć na życie spod różowych okularów. Wciąż kuśtykała dlatego szła powoli aby nie nadwyrężyć nogi. Chciała odwiedzić Anę ale jej nie zastała. Postanowiła odwiedzić sklep z bielizną, w którym pracowała jej przyjaciółka. Ana zawsze jej to odradzała. Tym razem Liv chciała jej zrobić niespodziankę.
  Sklep znajdowała się dość daleko. Gdy Olivia weszła do środka zaczęła się rozglądać. Przy ladzie stała jakaś obca kobieta. To nie była Ana.
- Dzień dobry, w czym mogę służyć? - zapytała sprzedawczyni.
- Dzień dobry. - odparła Olivia. - Czy zastałam Anę?
- Jaką Anę? - zapytała kobietą nie wiedząc o co chodzi.
- Anę Shannon, pracuje tu od roku. - wyjaśniła coraz bardziej zniecierpliwiona Olivia.
- Nie znam nikogo takiego. To na pewno tutaj?
  Olivia zupełnie nie rozumiała o co tu chodziło. Przecież Ana wyraźnie powiedziała, że to tutaj pracowała. Chyba, że ją przez ten cały czas okłamywała. Zdenerwowana wybiegła ze sklepu i omal nie stratowała jednego z przechodniów.

***
  Tymczasem Maria zajmowała się zajęciami domowymi w rezydencji państwa Richards. Dzięki nim mogła trochę się zrelaksować i odpocząć. Słyszała jak córka państwa Richards, Lilly uczyła się do jednego z egzaminów. Will postanowił odwiedzić swoją siostrę z nadzieją, że spotka także przepiękną Olivię.
- Lilly, czego się tak pilnie uczysz? - zapytał Will.
- Matematyka. - warknęła Lilly. - Mogę cały czas powtarzać, a i tak nic nie umiem.
- Dasz radę. - pocieszył ją brat. - Jesteś sama?
- Oprócz mnie i Marii nie ma nikogo więcej.
- Jakiej Marii?
- To pani, która przychodzi do nas dwa lub czasami trzy razy w tygodniu. Ostatnio była jej córka. - odparła Lilly.
- Chciałbym z nią porozmawiać. - oznajmił Will. - Gdzie jest?
- W kuchni, ale o czym chcesz z nią rozmawiać?
- O jej córce. - wyjaśnił mężczyzna i już go nie było.
  Maria właśnie gotowała obiad dla całej rodziny. Kobieta z początku go nie zauważyła. Była zajęta swoimi obowiązkami.
- Dzień dobry pani. - odparł Will.
  Delikatnie się do niej uśmiechnął aby jej nie spłoszyć.
- Dzień dobry. - odparła Maria.
  Uważnie mu się przyjrzała. Wysoki, dobrze zbudowany brunet. Po żadnym względem z wyglądu nie przypominał swojej siostry. Wyglądał na bardzo miłego młodzieńca.
- Przepraszam, że przeszkadzam ale mam do pani pytanie… - zaczął niepewnie.
- W czym rzecz?
- Chodzi o pani córkę, Olivię. - wyjaśnił Will. - To ja ją potrąciłem. Chciałbym się pani zapytać jak ona się czuje i czy mogę ją odwiedzić.
  Maria widziała, że mężczyzna w żaden sposób nie chciał skrzywdzić jej córki. To był zwykły wypadek. Co prawda Olivia cały czas kuśtykała ale czuła się o wiele lepiej.
- To pan jest tym gogusiem? - zapytała rozbawiona Maria.
- Tak, czy mogę ją odwiedzić? Chciałbym ją zobaczyć.
- Hm, jak skończę to może pan pójść ze mną. Liv na pewno się ucieszy…
  Maria wątpiła w to czy jej córka się ucieszy z tej wizyty, ale nie widziała w tym nic złego. Kobieta miała wrażenie jakby znała Willa przez całe życie. Wywoływał w niej pozytywne uczucia. Przy nim czuła się jakby spokojniejsza.
- Mam samochód. Odwiozę panią i przy okazji odwiedzę pani córkę. - zaproponował Will.
  Will wiedział, że powinien zapomnieć o tej dziewczynie. Może był głupi albo naiwny iż wierzył, że ona go jeszcze pamięta. Nie mógł się powstrzymać aby jej znów nie spotkać. Martwił się o nią. Przecież to on sprawił jej ból. Był ciekawy jak ona się czuje i w czym może jej pomóc. Po skończonej pracy przez Marię, Will zaprosił ją do swojego samochodu. Kobieta była bardzo onieśmielona ale po krótkiej chwili zaczęła opowiadać o Olivii jak nakręcona. Gdy dotarli na miejsce Will trochę się zmieszał. Normalnie nie bywał w takich miejscach. “Bardzo biedna dzielnica” - pomyślał smutno Will.
- Co się pan tak rozgląda? - zapytała Maria.
- Normalnie nie bywam w takich miejscach. - wyjaśnił Will.
- No fakt. Dla takich ludzi jak pan to niezbyt ciekawe miejsce. Niech pan idzie za mną.
  Will podążał za kobietą. Nie mógł zrozumieć dlaczego niektórzy ludzie muszą żyć w takich warunkach. Maria i Olivia mieszkały mimo wszystko w dość dobrych warunkach. Starały się jak mogły aby utrzymać mieszkanie w ładzie i porządku.
- Liv! - zawołała Maria. - Liv!
- Chyba jej nie ma. - westchnął zawiedziony Will.
- Hm, ale zostawiła list. . - odparła Maria i wskazała na kawałek papieru leżący na stole.

  Wrócę późno, 
  Muszę pilnie porozmawiać z Aną. 
  Kocham cię, 
  Liv
 XXX

- Dziwne. Coś musiało się stać. - odparła Maria. - Napije się pan czegoś?
- Nie, ja już będę leciał. - odparł Will.
- Może chce pan poczekać? - powiedziała kobieta. - Za kilka minut powinna wrócić. Zrobię panu herbatę. Niech pan usiądzie i się rozgości.
  Will niepewnie rozglądał się po pokoju. W pokoju znajdowały się dwa łóżka, niewielki stolik i kilka szafek. Maria starała się być miła. Gdy przyniosła herbatę to zauważyła, że Will spogląda na ramkę ze zdjęciem na którym znajduje się czternastoletnia Olivia.


- Ślicznie wyszła, prawda? - zapytała Maria. - Od tamtego czasu prawie się nie zmieniła.
- Jest do pani bardzo podobna. - odparł Will.
  W odpowiedzi Maria tylko się zaśmiała.
- Właściwie to… - urwała Maria gdy usłyszała, że Olivia właśnie weszła do domu.
- Ale jestem wkurzona, zdenerwowana, moje nerwy są wręcz na krawędzi… - mówiła Olivia.
  Gdy zauważyła Willa omal nie zemdlała.
- Co ty tu robisz? - zapytała Olivia.
- Przyjechałem sprawdzić czy dobrze się czujesz i czy nic ci nie dolega. - wyjaśnił Will.
  Nie mógł od niej oderwać wzroku. Zdenerwowana wyglądała jeszcze lepiej niż normalnie.
- Jak widzisz żyję, mam się dobrze, więc możesz już znikać. - odparła opryskliwie Liv.
- Liv! - syknęła Maria. - Zachowuj się.
 - Niech się nie spodziewa cudów. Jestem zdenerwowana, zła i po prostu nie mam ochoty z nikim rozmawiać. - wyrzuciła z siebie Olivia i usiadła obok Willa.
- A co się takiego stało? - zapytała Maria.
- Ana mnie okłamała. Ona wcale nie pracuje w sklepie z bielizną. To jedno wielkie kłamstwo. - wyjaśniła Liv.
- A dowiedziałaś się gdzie?
- No właśnie nie. Byłam u niej już trzy razy ale nie mogłam jej zastać. Nie rozumiem po co te wszystkie kłamstwa. - powiedziała Olivia.
- Ana? - spytał nagle. - Mój przyjaciel zauroczył się jedną taką co ma właśnie na imię Ana. Ale nie wiem czy to twoja przyjaciółka.
- A gdzie się nią zauroczył?
- W klubie nocnym. Ona jest striptizerką. - wyjaśnił Will.
- To nie może być ona. To na pewno jakaś zbieżność imion….
- Jeśli chcesz to cię tam zaprowadzę, co ty na to? - zaproponował mężczyzna.
  Olivia przez chwilę się zastanowiła. Nie wiedziała czy może mu zaufać. W końcu był dla niej obcy. Spojrzała mu w oczy i delikatnie się do niego uśmiechnęła. Uznała, że dobrze mu patrzy z oczu i zdecydowała się mu zaufać. Najważniejsze było to aby dowiedzieć się co ukrywa jej przyjaciółka.
- Zgoda. - odparła Olivia. - Maria, nie czekaj na mnie. Jak wrócę to ci wszystko opowiem.

***
Witajcie kochani!
Przybywam z nowym rozdziałem, trochę zawiłym i chaotycznym  ale ogólnie jestem zadowolona. Cóż będę się rozpisywać, ocenę pozostawiam wam. Dziękuję wam za wszystkie komentarze i wyświetlenia, to na pewno jest bardzo motywujące ♥♥♥
Rozpoczęły się wakacje więc życzę wam słonecznych i upalnych wakacji, !!! :D
Zapraszam do czytania i komentowania. 
Przepraszam za błędy. 
Pytania ? - http://ask.fm/MiaVlad 

Mia 


piątek, 20 czerwca 2014

3. Rozmowy i sekrety

Liv szybko odjechała. Nie chciała zaczynać rozmowy z mężczyzną, który był dla niej całkowicie obcy. W drodze do domu Olivia na chwilę zatrzymała się u swojej przyjaciółki Any. Ana był z pochodzenia w połowie polką., a w połowie amerykanką. Taka mieszkanka wybuchowa. Jej największym marzeniem jest to aby pewnego dnia wybrać się do Polski. Niestety jej problemy finansowe i rodzinne jej na to nie pozwalają. Mieszka wraz ze swoim ojcem i dwoma braćmi w niewielkim domku. Jej ojciec stara się jakoś zarobić ale przez większość dnia nic nie robi. To ona musi pracować, sprzątać gotować i opiekować się braćmi. Jej matka Anna zmarła rok temu na raka płuc. Jej ojciec wciąż nie potrafi otrząsnąć się po tej tragedii.
- Siemano! - zawołała Olivia i objęła przyjaciółkę. - Gdzie chłopcy?
- Odrabiają lekcje. Mają mnóstwo zadane. Zaraz muszę do nich wrócić i sprawdzić czy aby dobrze rozwiązali. - wyjaśniła Ana.
 W odróżnieniu do Olivii, Ana była o wiele lepiej wykształcona od niej. Jej rodzice inwestowali w jej edukację. Niestety studia i jej dalsze plany na przyszłość ugrzęzły w martwym punkcie.
- Wyglądasz na bardzo zmęczoną. Połóż się, odpocznij. - poradziła jej Olivia.
- Nie mogę, nie mam czasu. - westchnęła Ana. - Wszystko jest na mojej głowie.
- Twój ojciec powinien w końcu wziąć się w garść. - odparła Liv. - To już za długo trwa.
- Wiem ale nie mogę ich tu tak samych zostawić. Chłopcy mają po siedem lat. Jestem im potrzebna, Liv.
- Posłuchaj, mam do ciebie pewne pytanie. Chodzi o to, że Maria od pewnego czasu zażywa takie niby tabletki uspokajające. Nie do końca w to wierzę. Wiem, że uczyłaś się na ten temat na początku studiów. Anodynum, mówi ci to coś?
- Tak. Pamiętam. To są antydepresanty. Lepiej Maria niech je odstawi bo bardzo szybko może się od nich uzależnić.
- Coś ją gryzie. Już od dawna to zauważyłam. Jakaś sprawa z przeszłości nie daje jej spokoju.
- Łagodnie podpytaj się o co chodzi. Przecież jesteś w tym dobra.
  Olivia postanowiła przemyśleć słowa przyjaciółki. Maria trzymała w sobie jakąś tajemnicę, która nie dawała jej spokoju. Widać było, że cały czas ją to dręczyło. Olivia pożegnała przyjaciółkę i ruszyła w dalszą drogę. Długą myślała nad tym co jej powiedziała Ana. Antydepresanty? Czyżby Maria miała depresję? Liv bardzo martwiła się o swoją opiekunkę. Nie wyobrażała sobie gdyby miała ją stracić. Jej rozmyślania były dość chaotyczne. Nie umiała pozbierać myśli.

***
  Will pracował do późna w swoim mieszkaniu. Rzadko spędzał czas na świeżym powietrzu w oddali od tych wszystkich problemów z rodzicami i kobietami. Dzisiejszego dnia miał ochotę się zabawić. Umówił się wraz ze swoim przyjacielem Mike’em w klubie “Mixture”. Mike Klein był jego najlepszym przyjacielem. W dodatku jedynym prawdziwym i szczerym. Zawsze mówił co myśli i dlatego tak dobrze dogadywał się z Willem. Urodził się z Niemczech, a wychował wraz z matką i ojczymem w Denver. Klub “Mixture” słynął z striptizerek, które rozbierały się jak na zawołanie. Will potrzebował takiej odskoczni od rzeczywistości. Jedna z striptizerek przykuła większą uwagę Mike’a.
- Śliczna, prawda? - szturchnął Klein.
- Taka sobie. Nie wygląda na taką kobietę, która rozbiera się na zawołanie. - odparł Will.
- Przywitam się z nią póki jest w ubraniu.
  Mężczyzna podszedł do dziewczyny i się przywitał.
- Cześć, jestem Mike. - odparł i podał jej rękę.
- Hej, jestem Ana. - powiedziała dziewczyna i lekko się zmieszała.
  Wyglądała na bardzo zakłopotaną. Z natury  była nieśmiała. Nie chciała aby obcy mężczyźni ją zaczepiali. Wstydziła się tego czym się zajmowała. Nigdy jeszcze nie poszła do łóżka z żadnym z poznanych klientów ale szef ostrzegał ją żeby zrobiła to jak najszybciej bo inaczej zerwie z nią umowę i ją zwolni.
- Pracujesz tutaj? - zagaił rozmowę Mike.
- Tak. - odpowiedziała zdawkowo Ana. - Może się czegoś napijesz?
  Rodzina i przyjaciele Any nie wiedzieli czym się zajmuje. Myśleli, że dziewczyna pracuje w sklepie z damską bielizną. Ukrywała to czym się zajmuje ponieważ bardzo jej było przed nimi wstyd. Niestety w sytuacji w której się obecnie znalazła nie było innego wyjścia.
- Nie, dziękuję. Jesteś piękna wiesz? Od razu przykuwasz męską uwagę.
- Ja nie jestem taka jak myślisz. - odparła Ana. - Ja tu tylko tańczę. Jeśli oczekujesz czegoś więcej to zgłoś się do dziewczyn, które tam stoją.
  Ana wskazała na dwie blondynki, które wyraźnie były zainteresowane mężczyzną, z którym rozmawiała. W odwecie Mike głośno się roześmiał.
- Przepraszam, ale jestem tu w pracy. - odparła chłodno Ana i chciała wyminąć mężczyznę, który jej na to nie pozwolił.
- Po prostu chciałem zamienić z tobą kilka zdań. - odparł Mike. - Mam nadzieję, że cię nie odstraszyłem. Umówisz się ze mną na kawę?
- Nie piję kawy. - odparła sucho Ana i szybko podążyła na parkiet aby wypełnić swoje obowiązki w pracy.
  Will podszedł do Mike’a aby wypytać o czym rozmawiał z nieznajomą.
- I co poderwałeś ją? - zapytał Will.
- Właściwie to nie. Ma na imię Ana i jest bardzo interesująca. - wyjaśnił Mike. - Będę częstym gościem tego klubu.
 
***
  Olivia wróciła do domu i zastała śpiącą Marię. Wyglądała za zmęczoną. Nie miała sumienia ale jej obowiązkiem było ją obudzić.  Przecież musiała się dowiedzieć co dręczy jej  matkę.
- Maria, obudź się. - szepnęła Olivia delikatnie szturchając kobietę.
  Kobieta gwałtownie się przebudziła i złapała za głowę.
- Liv, podaj mi szklankę wody. - odparła zachrypniętym głosem Maria. - Strasznie boli mnie głowa.
 Bez słowa dziewczyna wykonała jej polecenie i podała jej szklankę z zimną wodą.
- Czemu mnie obudziłaś? - zapytała z wyrzutem Maria.
- Wiem, że cierpisz na depresję. - wyznała Liv.
- Słucham? - zawołała zniesmaczona Maria.
- Te nie są żadne tabletki uspokajające tylko antydepresanty. Twoje dziwne zachowanie rzuca się w oczy. Non stop jesteś zmęczona choć praktycznie nic nie robisz. Nie wychodzisz do ludzi, nie jesz i nic cię nie obchodzi. Musi być jakiś powód twojego złego stanu.
 Maria westchnęła i odwróciła wzrok. Spojrzała Olivii prosto w oczy i złapała ją za rękę.
- Miałam ci o tym nigdy nie mówić ale mój stan ma związek z tym co się zdarzyło dwadzieścia pięć lat temu. - zaczęła Maria. - Byłam wtedy jeszcze bardzo młoda. W rodzinie Hiszpańskiej jest taki zwyczaj, że seks przed ślubem jest zakazany. Gdy poznałam Kevina zupełnie  zapomniałam o tych wszystkich zasadach zapomniałam. Zakochałam się. I to był mój błąd. Gdy okazało się, że jestem w ciąży…
- Byłaś w ciąży? - przerwała zaskoczona Olivia.
- To wszystko zdarzyło się tak szybko. Nie od razu powiedziałam o wszystkim swoim rodzicom i Kevinowi. Musiałam sobie sama jakoś to wszystko poukładać w głowie. Gdy wyznałam prawdę Kevinowi to mi nie uwierzył. Powiedział, że jestem dziwką i puszczam się z kim popadnie. To były jego słowa. Nie minęło kilka dni, a moi rodzice  o wszystkim się dowiedzieli. Wyrzucili mnie z domu. Musiałam sobie jakoś sama z tym poradzić. Udałam się do ośrodka pomocy samotnym matkom w Madrycie. Spędziłam tam osiem miesięcy. Ostatni miesiąc ciąży był dla mnie bardzo nerwowy. Nie miałam zbyt wiele pieniędzy. Nie miałam nic do zaoferowania mojemu dziecku. Dlatego oddałam mojego syna do domu dziecka. Gdy go urodziłam starałam się nawet na niego nie patrzeć.  To co zrobiłam była okropne.
- A jego imię, cokolwiek?
- Willow. - odparła Maria.
- Nie próbowałaś go odnaleźć?
- Nie wiem nawet gdzie szukać. Nic o nim nie wiem. - wyznała Maria.
- Bardzo cię to gryzie, prawda? - zapytała Olivia i objęła swoją opiekunkę.
   Olivia długo zastanawiała się jak mogłaby pomóc Marii. Nie spodziewała się aż takiego obrotu sprawy. Liv wiedziała, że każdy problem można rozwiązać.
- Coś wymyślimy… - powiedziała Olivia. - Tylko obiecaj mi jedno.
- Co takiego?
- Nie bierz tych tabletek. Spędzaj czas na świeżym powietrzu. Bądź aktywna. W sprawie twojego syna postaram ci się pomóc. W końcu zawdzięczam ci swoje życie.

***
   Ana zastanawiała się czy wyjawić Olivii czym tak naprawdę się zajmuje. W końcu to była jej najlepsza przyjaciółka. Praca striptizerki wcale nie była taka łatwa. Tańczenie wokół rury i wywijanie się jak jakaś akrobatka było dla niej całkowicie obce. Z trudem musiała przyzwyczaić się do codziennego rozbierania wśród obcych mężczyzn. Była jedna zaleta tej pracy. Dobra płaca. Aby utrzymać swojego ojca i braci musiała bardzo ciężko pracować. Zależało jej także na dobrym wykształceniu, a żeby to zrobić to musiała bardzo się postarać. Gdy miała wolne dni od pracy to szukała nowej posady aby nie musieć się rozbierać i czuć skrępowaną. Nowo poznany chłopak w klubie zrobił na niej dobre wrażenie. Nie chciała go więcej razy spotkać w takim miejscu i takiej scenerii.

***
  Will wrócił do swojego mieszkania i zauważył, że drzwi były otwarte. Był przekonany, że zamknął za sobą drzwi na klucz. Gdy wszedł do salon przeżył niemałe zaskoczenie. 
- Mandy, a co ty tu robisz?! 
  Dziewczyna siedziała przy stole z przygotowaną kolacją ze świecami. W swojej głowie uroiła sobie, że jest najlepszą przyjaciółką Willa i może do niego przychodzić o każdej porze dnia i nocy. 
- Przygotowałam ci smaczną kolację. - wyjasniła Mandy. 
- Ale jak? 
- Jestem twoją przyjaciółką. Troszczę się o ciebie i dbam abyś był w dobrej formie. 
  Will zaczął powoli rozumieć dlaczego Lilly tak nie trawi jego przyjaciółki. Zachowywała się jak typowa modliszka. 
***
Wiem, że rozdziały miały się pojawiać w niedziele. Ale w poniedziałek i wtorek mam egzaminy zawodowe i będę się pilnie uczyła. Teraz zresztą też się uczę, ale wiecie dzień przed to jednak są nerwy. Rozdział mi się podoba choć nie wiem jak wam. Dużo się dzieje. Chciałabym podziękować wszystkim, którzy komentują. jesteście moją weną ♥ Zapraszam do czytania i komentowania. 

Przepraszam za wszelkie błędy. 

Mia 


niedziela, 15 czerwca 2014

2. Spotkanie

Olivia obudziła się o szóstej rano. Maria jeszcze spała. Dziewczyna postanowiła zrobić zakupy i przygotować śniadanie. Ubrała się w t-shirt, który miała wczoraj na sobie ale odpowiednio odświeżony oraz jeansy, które  kupiła w sklepie z odzieżą używaną. Wyczesała włosy i ruszyła w poszukiwaniu bułek, mleka oraz taniej herbaty, która niedawno się skończyła. Olivia starała się oszczędzać tyle ile mogła. Wszyscy w okolicy ją znali ponieważ ciężko pracowała, a mimo to była bardzo wesoła i gdy tylko mogła pomagała bezdomnym i chorym. Dziewczyna wiedziała, że i ona mogła tak skończyć. Gdyby nie Maria to i ona musiałaby żebrać. Była wdzięczna jej oraz Bogu za okazaną dobroć. Nie rozumiała ludzi którzy mieli wszystko, a mimo to wciąż narzekali. Jej wspomnienia z domem dziecka były dla niej czymś bardzo bolesnym. Przenigdy nie chciałaby tam wrócić.
Olivia  ruszyła do najbliższego sklepu aby kupić najpotrzebniejsze produkty. Natknęła się tam na wścibską sąsiadkę panią Brown.
- Olivio, dawno cię nie widziałam moje dziecko. Jak sobie radzicie z Marią? - odparła kobieta.
- A całkiem dobrze… - powiedziała Olivia i chciała wyminąć wścibską sąsiadkę ale ona jej na to nie pozwoliła.
- Maria ostatnio  kiepsko się czuję. Widziałam nawet jak brała tabletki niewiadomo jakiego pochodzenia. Powinnaś coś z tym zrobić…
  Dziewczyna była w lekkim szoku ale nie dała po sobie tego poznać. Wyjaśniła, że tabletki przepisał Marii lekarz choć ta nawet nie posiadała ubezpieczenia. Pani Brown o tym na szczęście nie wiedziała. Olivia pośpiesznie zapłaciła za zakupy i kuśtykając pobiegła do domu. Maria już nie spała. Delikatnie się do niej uśmiechała. Zauważyła kwaśną minę u swojej  córki i prawdą mówiąc trochę się zmartwiła.
- Coś się stało? - zapytała Maria.
- Może ty mi powiesz, co? Dlaczego zażywasz tabletki jakiegoś niewiadomego pochodzenia i co najważniejsze dlaczego ja o tym nic nie wiem? - zawołała rozeźlona dziewczyna.
  Maria się zmieszała. Nie sądziła, że to wyjdzie na jaw.
- Te tabletki kupiłam w aptece. Są przeciwbólowe. Czasem pobolewa mnie głowa, a te tabletki mi pomagają.
- Pokaż mi je. - warknęła Olivia.
  Pudełko z tabletkami było schowane pod poduszką. Było to małe plastikowe opakowanie. Na opakowaniu widniał napis: ANODYNUM.
- Czemu mi nic nie powiedziałaś? - zapytała z wyrzutem dziewczyna.
- Nie chciałam cię martwić. Masz dużo pracy. Nie chcę być dla ciebie kolejnym problemem.
- Teraz to już naprawdę głupoty opowiadasz. - westchnęła Olivia i objęła Marię. - Twoje zdrowie jest dla mnie najważniejsze. I dlatego to ja pojadę do państwa Richards i zajmę się ich domem.
- Liv….
- Ty dzisiaj odpoczywasz i niczym się nie martwisz. Musisz mi podać adres i ogólnie opowiedzieć na czym polegać będzie moja praca.
- To piętnaście kilometrów. Na pewno dasz radę?
- Oczywiście, przecież mnie znasz.
- Państwo Richards to bardzo zamożna rodzina. Mają córkę i chyba syna ale on z nimi nie mieszka. Są bardzo zajęci dlatego wynajmują kilka osób do sprzątania domu dwa razy w tygodniu i gotowania obiadów i kolacji.
- Takim to dobrze... - westchnęła Liv i pierwszy raz tego dnia się uśmiechnęła.
   Maria dokładnie wyjaśniła w jakim kierunku dziewczyna ma jechać aby się nie zgubić. Olivia potraktowała tą wyprawę jako ciekawą przygodę. Mijała targi, kościół… i od razu się przy nim zatrzymała. Weszła do środka i przyklękła przy obrazie Matki Bożej aby się pomodlić. Po chwili ruszyła w dalszą drogę. Mijała najlepsze centra handlowe, restauracje i butiki. W końcu dotarła do białego piętrowego domu z czarnym dachem.
Olivii bardzo spodobał się dom ale przecież nie przyjechała tu po to by go podziwiać tylko przyjechała tu aby trochę zarobić pieniędzy. Kuśtykała ale nie zwracała na to większej uwagi. Zadzwoniła dzwonkiem do drzwi.
  Otworzyła jej młoda, ładna blondynka. Miała około szesnastu lat i wyglądała na bardzo zaspaną.
- Czego? - zapytała dosyć niegrzecznie.
- Dzień dobry. Przyszłam w sprawie co tygodniowego sprzątania. - odparła Olivia.
- Hm, ostatnia była jakaś… Maria? Ty na nią raczej nie wyglądasz…
- Maria to moja mama. Bardzo źle się czuła dlatego postanowiłam ją zastąpić.
- Cóż, ładnie z twojej strony. - odparła dziewczyna i ziewnęła. - W łazience znajdują się wszystkie detergenty, szmatki i takie tam. A ja idę spać.
   Olivia poszła do kuchni i bez większych problemów znalazła środki, które są jej potrzebne do sprzątania. Zaczęła od mycia okien i szorowania łazienki. Dom nie należał do zaniedbanych. Liv należała do osób bardzo wytrzymałych dlatego rzadko się męczyła. Lubiła gotować. To była jej prawdziwa pasja. Jej eksperymenty były bardzo doceniane przez Marię i sąsiadów. Dziewczyna często przynosiła trochę jedzenia dla bezdomnych aby mogli się czymś pożywić.
  Dzisiejszego dnia miał zamiar przygotować pikantne piersi z kurczaka z pomidorami i mozzarellą oraz sałatkę z kalafiora z oliwkami. Nie śpieszyła się. Chciała aby wszystko było przygotowane perfekcyjnie.
- Moi rodzice przyjadą zapewne o czternastej. - odezwała się Lilly pojawiając się całkowicie znikąd.
- Cóż, prawie skończyłam…
- Kazali mi zapłacić i podziękować. - odparła dziewczyna. - Sto pięćdziesiąt dolarów tak?
  Olivia kiwnęła głową na znak, że się zgadza.
- Muszę cię pochwalić. Cały dom błyszczy, a jedzenie wygląda bardzo apetycznie.
- Dziękuję, na tym właśnie polega moja praca. - odparła Olivia.
  Usłyszała męski głos i uznała, że czas już wracać do domu.
- Siostra!
- To ja już będę lecieć. - szepnęła Olivia i już jej nie było.
  Will postanowił odwiedzić swoją siostrę i rodziców. Poczuł niesamowity zapach w salonie i pomyślał “Moja siostra sprząta i gotuje? Niemożliwe!”.
- A ty dzisiaj sama? - zapytała mężczyzna.
- Była ze mną sprzątaczka. Właśnie skończyła swoją pracę. - odparła Lilly. - Bardzo ładna, dziwi mnie to dlaczego zajmuje się właśnie tym.. Bez problemu mogłaby dostać pracę jako modelka.
- A jak ma na imię?
- No właśnie, nie zapytałam…
  Will wyszedł na zewnątrz i zobaczył, że tajemnicza brunetka odjeżdża na rowerze. Gdy się na chwilę odwróciła aby poprawić siodełko Will rozpoznał w dziewczynie Olivię. Dziewczynę, którą niechcący  potrącił.
- Olivia! - wykrzyknął.
   Dziewczyna odjeżdżała w bardzo szybkim tempie.
“Cholera, to ten goguś!” - pomyślała rozgorączkowana dziewczyna.
- Znasz ją? - zapytała Lilly swojego brata.
- To ta dziewczyna. - wyjaśnił Will.
- Jaka znowu dziewczyna? Co ty znowu bredzisz? Masz gorączkę?
- Niee…
  I już więcej się nie odzywał tylko cały czas intensywnie myślał. To już drugi raz gdy spotka tą śliczną dziewczynę. Może to coś znaczy? Może powinien za nią pojechać? Nic nie zrobił, po prostu patrzył jak odjeżdża. Ani razu się nie odwróciła.
- Co tak stoisz jak słup soli? - zapytała Lilly.
- Nic, nic…


***
W rozdziale tak naprawdę nic się nie dzieje. Maria niedługo powie co naprawdę jej dolega lub spróbuje to wyjawić. Ten rozdział jest o tyle ważny, że Will i Olivia znów przelotnie się spotykają., Chcę wam tylko powiedzieć, że to opowiadanie nie będzie tylko o nich. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Dziękuję za komentarze, one bardzo mnie motywują do dalszego pisania. Zapraszam do czytania i komentowania. 

Przepraszam za błędy. 
Mia

niedziela, 8 czerwca 2014

1. Wypadek

Być tak młodym, a jednocześnie czuć, że coś ważnego cały czas umyka. Will dorósł zdecydowanie zbyt szybko. Jako dwudziestolatek wyprowadził się z domu rodzinnego. Miał dość narzucania woli ojca i mówienia mu cały czas co ma robić. Mieszkał sam od pięciu lat i było mu z tym dobrze. Był architektem krajobrazu. To była jego prawdziwa pasja. Swoje biuro prowadził w swoim mieszkaniu. Dobrze zarabiał, a wieczorem zawsze znajdował czas dla przyjaciół i kobiet. Uważał, że związki nie są dla niego ale krótkie romanse, a i owszem. Ze swoją rodziną miał bardzo mało wspólnego. Tylko matka i siostra rozumiały jego pasję. Ojciec był do tego wszystkiego bardzo sceptycznie nastawiony.
  Dzisiaj miał się odbyć bankiet w domu jego rodziców. Oczywiście jego obecność była niezbędna. Will nie lubił takich imprez. Czasem miał wrażenie, że został podmieniony przy porodzie bo zupełnie nie pasował do obrazu swojej rodziny. Ich snobistyczne zachowanie  bardzo mu przeszkadzało. Garnitur zupełnie do niego nie pasował. Zazwyczaj ubierał się dość luźno. Był trochę rozkojarzony. Miał bardzo męczące popołudnie. Wsiadając do samochodu nie sądził, że jednym zrządzeniem losu może się wszystko zmienić. Jechał powoli choć co jakiś czas oczy same zamykały mu się ze zmęczenia. Monotonność swojego życia go przerażała. Był szczęśliwy, że może robić to co kocha ale wciąż czegoś mu brakowało. Nagle na drodze pojawiła się dziewczyna, którą zaskoczony Will próbował ominąć ale mu się to nie udało. Zszokowany mężczyzna podbiegł do nieprzytomnej dziewczyny aby sprawdzić puls. Na szczęście żyła ale była nieprzytomna. Will przyjrzał jej się uważnie. Nie miała na sobie butów, była brudna, jej kruczoczarne włosy sterczały na wszystkie strony ale… Była piękna. Spotykał wiele kobiet, które były piękne ale miały na twarzy tonę makeup’u. Naturalna uroda tej dziewczyny powalała na kolana. Gdy zaczęła się budzić Will odetchnął z ulgą. Miał nadzieję, że nic poważnego jej się nie stało.
- Panienko, nic ci się nie stało? - zapytał Will patrząc dziewczynie w oczy.
- Hej, kim ty to diaska jesteś?! - zawołała zbulwersowana dziewczyna. - Puść mnie!
- Nie chciałem cię potrącić. Po prostu pojawiłaś się na drodze tak niespodziewanie, a ja nie wiedziałem jak zareagować. - wyjaśnił Will.
  Zdenerwowana dziewczyna ani myślała rozmawiać z tym wypacykowanym gogusiem. Garnitur, drogie auto i krnąbrne spojrzenie to nie dla niej, więc wolała takiemu komuś nie wchodzić w paradę. Zamierzała wstać i wrócić tam skąd się pojawiła, ale Will ją. zatrzymał.
- Gdzie się wybierasz paniusiu? Jedziemy do szpitala na obserwację. Lekarz musi cię zbadać.
  “Szpital?” - pomyślała - “Co to do nie!” Była nieubezpieczona więc każda wyprawa do szpitala skończyła by się wielkim niepowodzeniem i stratą pieniędzy, których nie posiadała.
- Nie. - odparła. - Dziękuję za pomoc wypacykowany gogusiu. Jestem cała. Wracaj tam skąd się wziąłeś.
  Will zauważył, że dziewczyna kuśtykała. Chciał jej pomóc ale odrzuciła jego dobre zamiary.
- Łapy przy sobie. - syknęła.
  Gdy odchodziła Will zdecydował, że chce poznać imię nieznajomej.
- Powiesz mi chociaż, jak masz na imię?! - zawołał mężczyzna.
Dziewczyna spojrzała na niego i uznała, że swoje imię może mu zdradzić. - Olivia! - odkrzyknęła i już jej nie było.
  Bieg z zwichniętą kostką był naprawdę trudny. Dzisiaj musiała przyznać, że mimo wszystko ten dzień był dla niej udany. Zarobiła aż sto pięćdziesiąt dolarów. Rzadko chodziła do szkoły. Jej opiekunka Maria uczyła ją w domu. Namawiała ją aby zaprzyjaźniła się ze swoimi rówieśnikami i nie spędzała tylko czasu ze starszymi ludźmi. Maria marzyła aby Olivia poznała jakiegoś bogatego mężczyznę i poprawiła zarówno swoje jaki i jej warunki życia. Gdy Olivia wróciła do domu to Maria się lekko przeraziła. Dziewczyna wyglądała na bardzo zmęczoną, a w dodatku utykała.
- Dziecko, co ci się stało?! - zawołała Maria.
- Miałam wypadek. - wyznała Olivia. - Trochę boli ale to nic wielkiego.
- Pokaż mi to. - warknęła kobieta.
- Nie złość się. Przyniosłam nam chleb i trochę mleka.
- Powiedz dokładnie co się stało.
- Potrącił mnie jakiś goguś w garniturze…
- Co?! Nie miał wstydu.! Mógł się chociaż zatrzymać…
- Zatrzymał się i nawet chciał mnie zawieść do szpitala. Nie zgodziłam się. Szkoda czasu. Ja muszę pracować.
- Przepraszam cię że jestem taka stara i nie daję rady.
  Maria posmutniała, a Olivia podeszła do niej i ją mocno przytuliła.
- Gadasz głupoty. - westchnęła Olivia. - Robisz co w twojej mocy. Rozumiem, że jesteś już słaba ale ja tu po to jestem aby ci pomóc.
- W swoim wieku powinnaś bawić się, tańczyć, studiować i spotykać z różnymi mężczyznami.
- Nie, ja powinnam być tutaj z tobą. - odparła Olivia i zaczęła robić kolację dla siebie i Marii.
  Nie miały za wiele ale wystarczało im to bo miały siebie. Olivia ciężko pracowała aby zapewnić byt sobie i swojej przybranej matce. Kochała ją i wierzyła, że jeszcze w ich życiu zaświeci słońce. Przychodził do nich piesek który się wabił Bob. Został porzucony przez swoich właścicieli, a Olivia postanowiła, że będzie go dokarmiać. To był trzeci członek rodziny de Luna. Olivia nie znała swojego nazwiska ale często używała nazwiska Marii. Nie chciała być gorsza od innych.

***
   Will nie ukrywał, że nudził się jak mops na przyjęciu zorganizowanym przez jego rodziców. Nawet nie tańczył. Swój czas spędzał ze swoją młodszą siostrą Lilly. Miał wrażenie, że tylko ona była dla niego jedynym wsparciem. Cały czas odtwarzał spotkanie z nieznajomą, którą potrącił samochodem. Podczas bankietu można by dostrzec różnego rodzaju kobiety. Te które się narzucały oraz te które cierpliwie czekały ale cały czas sugestywnie patrzyły na swoją potencjalną ofiarę.
  Znał Mandy od dziecka. Miała ciemne włosy, zielone oczy i w dodatku miała idealne kształty. Była naprawdę prześliczna lecz Will nie chciał się wiązać a co za tym idzie nie chciał niszczyć ich wieloletniej przyjaźni.
- Will, dlaczego nie tańczysz? - zapytała Mandy.
- Wiesz, jakoś nie mam ochoty. - odparł Will i lekko się do niej uśmiechnął. - Chyba wrócę do domu, mam masę zamówień na przyszły tydzień.
- Ale ze mną nie zatańczysz? - zapytała dziewczyna.
- Dla ciebie zrobię wyjątek.
  Od kilku miesięcy Mandy zachowywała się względem Willa bardzo dziwnie. Lilly wciąż mu powtarzała, żeby uciekał gdzie pieprz rośnie przed tą siejącą zamęt modliszką.
- Jesteś jakiś nieobecny. - wytknęła mu dziewczyna.
- Raczej zmęczony…
  Will próbował się tłumaczyć ale Mandy wyczuwała, że coś dziwnego dzieje się z mężczyzną.
- Chcesz się stąd wyrwać? - wyszeptała.
- Słucham?
- Ucieknijmy stąd. - oznajmiła dziewczyna.
  Willowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Złapał Mandy za rękę i pociągnął w stronę tylniego wyjścia. W trakcie cały czas się rozglądał na boki czy czasem rodzice na niego nie zerkają. Na szczęście wszystko się udało.
- To co teraz? - zapytał Will.
  Mandy spojrzała na niego w ten bardzo szczególny sposób, zarezerwowany tylko dla niego. Złapała go za rękę, ale Will gwałtownie się od niej odsunął.
- Posłuchaj, chyba musimy poważnie porozmawiać. - zaczął. - O kilku tygodniu zachowujesz się względem mnie bardzo dziwnie. Mam wrażenie, że czujesz do mnie coś więcej niż przyjaźń. Czy to prawda?
  Dziewczyna znacząco się zarumieniła.
- Will, nie chcę niczego komplikować. Po prostu chcę spędzać z tobą czas. Nie umiem tego nazwać.
  Mężczyzna odetchnął z ulgą.
- Czyli przyjaźń? Nie chcę żeby między nami były jakieś niesnaski.
  Will mocno przytulił się do dziewczyny i zaproponował wspólny wypad do baru z szybką obsługą. Odkąd pamiętał większość czasu wolnego spędzał z Mandy. Rodzice mieli zazwyczaj swoje sprawy. Często traktowali go ozięble i w ogóle nie próbowali go zrozumieć. Ze względu na Lilly postanowił na chwilkę wrócić na przyjęcie.
- Gdzieś ty był? - zapytała rozeźlona Lilly.
- Byłem z Mandy. - oświadczył Will.
- Z tą modliszką? A własną siostrę zostawiłeś na pastwę losu. Piękne dzięki. Niedługo zostaniesz całkowicie zjedzony przez nią.
- Nie mów tak od niej. - warknął mężczyzna.
- Jeszcze wspomnisz moje słowa.
  Jego siostra była od niego młodsza o siedem lat. Wyglądem zupełnie się od niego różniła. Miała blond włosy, niebieskie oczy i była bardzo niska. Kochał ją ponad wszystko. Była dla niego jedną z najważniejszych osób w życiu. Nie rozumiał jej niechęci do Mandy. Lilly zawsze potrafiła wyczuć charakter drugiej osoby dlatego dziwił się, że tak ostro oceniała jego przyjaciółkę.
- Poznałem dzisiaj kogoś. - wyznał Will.
- Dziewczynę?
- Można tak powiedzieć. Była naprawdę prześliczna, ale nie sądzę, że jeszcze kiedyś ją spotkam…
- Znam ją?
  Will przypomniał sobie, że Olivia nie miała na sobie butów, a jej ubranie nie powalało jeśli chodzi o markę czy styl. Zapewne miała o wiele więcej takich problemów, które dla niego były po prostu błahe.
- Raczej nie sądzę…
   Dzisiejszego wieczoru Olivia nie mogła spać. Może to ze zmęczenia, a może z powodu dzisiejszych wrażeń ale cały czas analizowała sobie jak doszło do wypadku. To była jej wina. Po wykonanej pracy śpieszyła się do domu aby coś zjeść i odpocząć. Nie zauważyła nadjeżdżającego samochodu i po prostu wpadła pod koła. Twarz mężczyzny, który ją potracił miała w sobie pewien magnetyzm, czas. Nie umiała tego sobie wyjaśnić. Postanowiła więcej o tym nie myśleć. Jutro czekała na nią praca i mnóstwo obowiązków.

***
Nowy rozdział, nie wiem jak wam się spodoba. Rozdziały będę wstawiała co niedziele. Życzę miłego czytania, i zapraszam do komentowania. 
Mia

niedziela, 1 czerwca 2014

Prolog

Olivia czuła, że jej życie przypomina rutynę. Odkąd dwanaście lat temu trafiła do domu dziecka czuła, że  zupełnie tam nie pasowała. Kilka razy planowała ucieczkę ale zawsze  jej coś przeszkadzało. Codzienna praca coraz bardziej jej ciążyła. Doskonale wiedziała, że nie będzie miała się gdzie podziać ale nie dbała o to. Nie miała nic przeciwko ciężkiej pracy ale to czego doświadczyła w ciągu tych paru lat było ponad jej siły. Chciała uciec jak najdalej. Pragnęła rozpocząć nowe lepsze życie.
  Po północy Olivia wraz z małym pakunkiem w prawej ręce wymknęła się z swojego pokoju i wyruszyła w stronę wyjścia. Drzwi wejściowe były zamknięte. Próbowała je jakoś otworzyć ale na nic to się zdało. Postanowiła, że wydostanie się przez okno. Otworzyła je i zaczęła wdrapywać się do góry. Najpierw zrzuciła swój pakunek na dół i dopiero wtedy zauważyła jak tam było wysoko. Wystarczył jeden krok aby się stamtąd uwolnić. Skoczyła…
  Olivia trochę się poturbowała ale nic wielkiego jej się nie stało. Była twarda. Spojrzała ostatni raz na dom dziecka, w którym spędziła dwanaście długich lat. Nie miała żadnych miłych wspomnień. Jako dwunastolatka miała małe szanse aby znaleźć jakąkolwiek pracę. Nie bardzo się orientowała w którą drogą ma iść. Szła prosto przed siebie tam gdzie Bóg ją prowadził. Ufała mu bezgranicznie.
   Po ośmiogodzinnej wyprawie czuła się wycieńczona. Miała pęcherze na stopach, a pragnienie stawało się coraz silniejsze. W oddali dostrzegła miasteczko, w którym mogłaby się schronić. Niestety wszyscy wokół martwili się tylko o siebie. Nikt nie zwracał uwagi na brudną i wychudzoną dwunastolatkę która pragnęła tylko jednego - uczucia. Olivia nie znała swoich rodziców. Do domu dziecka trafiła jako noworodek. Nikt nigdy nie okazywał jej uczuć dlatego i ona była nieufna w stosunku do ludzi. Jednak była jedna osoba pośród tego tłumu, która zwróciła uwagę na biedną dziewczynkę, która nie miała gdzie się podziać. Maria De Luna była z pochodzenia hiszpanką. Do Denver, małego miasteczka w stanie Kolorado trafiła dość przypadkowo. Przez cały czas przypatrywała się dziewczynce. Maria mieszkała w małym pokoju. Była coraz starsza i ciężko jej samej było opłacać rachunki. Pracowała w domach bogatych przedsiębiorców. Sprzątała, gotowała, robiła zakupy i miała nadzieję, że kiedyś ktoś zapłaci jej tyle na ile zasługuje.
  Maria podeszła do dziewczynki. Olivia wyglądała na przestraszoną. Bała się nieznajomej kobiety.
- Nie bój się. - powiedziała powoli Maria. - Mam na imię Maria i chcę ci pomóc..
  Kobieta wyciągnęła do Olivia prawą rękę na znak pokoju. Alanis chciała odejść ale ta jej na to nie pozwoliła.
- Pozwolę ci się umyć w moim domu, najeść, a później będziesz mogła odejść jeśli oczywiście będziesz tego chciała.
- Po co to pani? - zapytała Olivia
- Po prostu chcę ci pomóc, moje dziecko.
- Ale dlaczego? Nie widzi pani jak ja wyglądam? Jestem brudna, brzydka i w dodatku bardzo głodna.
- Chodź ze mną. - zachęciła Maria.
  Olivia była wrogo nastawiona do Marii ale postanowiła zaryzykować. Zresztą umierała z głodu. Dziewczynka była przyzwyczajona do bardzo szybkiej kąpieli, a oprócz tego nie była nauczona żadnych dobrych manier dlatego jadła bez użycia sztućców i głośno mlaskała. Maria patrzyła na nią z dużym zaciekawieniem.
- Jak masz na imię? - zapytała Maria.
- Olivia. - odparła dziewczynka. - Znam tylko swoje imię. Dwanaście lat mieszkałam w domu dziecka. Teraz nie mam się gdzie podziać. Dziękuję pani za pomoc. Zawsze się odwdzięczam więc wkrótce w czymś pani pomogę. Wtedy będziemy kwita.
- Może zostań na kilka dni póki nie znajdziesz jakiegoś lokum?
- Nie boi się pani? W każdej chwili mogę panią okraść. Przetrzymywanie ulicznicy jest dość niebezpieczne.
- Nie masz mnie z czego okraść. Zarabiam tak mało, że ledwie starcza mi na jedzenie. Mimo to staram się cieszyć każdym dniem. To jak będzie? Zatrzymasz się u mnie na te parę dni?
- Dobrze ale tylko na chwilkę…
  Mimowolnie Olivia ziewnęła. Była bardzo zmęczona.
- Połóż się. - poradziła jej Maria. - Odpocznij.
   Patrząc na Olivię, Maria mimowolnie przypomniała sobie o tym co się zdarzyło kilka lat temu. Była młoda, głupia i bardzo zakochana w swoim chłopaku. Gdy okazało się, że jest z nim w ciąży to mężczyzna uciekł zostawiając Marię samą z dzieckiem. To był chłopczyk. Oddała go do domu dziecka ponieważ tak naprawdę wiedziała, że nie będzie potrafiła go wychować i zapewnić mu dogodne warunki do życia. Olivia przypominała jej o tym co się zdarzyło przed laty. Marzyła o tym aby odnaleźć swojego syna choć wiedziała, że to było niemożliwe.

***
Cóż mogę powiedzieć o tym prologu. To dopiero początek. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Zapraszam do czytania i komentowania. 

Mia