Po północy Olivia wraz z małym pakunkiem w prawej ręce wymknęła się z swojego pokoju i wyruszyła w stronę wyjścia. Drzwi wejściowe były zamknięte. Próbowała je jakoś otworzyć ale na nic to się zdało. Postanowiła, że wydostanie się przez okno. Otworzyła je i zaczęła wdrapywać się do góry. Najpierw zrzuciła swój pakunek na dół i dopiero wtedy zauważyła jak tam było wysoko. Wystarczył jeden krok aby się stamtąd uwolnić. Skoczyła…
Olivia trochę się poturbowała ale nic wielkiego jej się nie stało. Była twarda. Spojrzała ostatni raz na dom dziecka, w którym spędziła dwanaście długich lat. Nie miała żadnych miłych wspomnień. Jako dwunastolatka miała małe szanse aby znaleźć jakąkolwiek pracę. Nie bardzo się orientowała w którą drogą ma iść. Szła prosto przed siebie tam gdzie Bóg ją prowadził. Ufała mu bezgranicznie.
Po ośmiogodzinnej wyprawie czuła się wycieńczona. Miała pęcherze na stopach, a pragnienie stawało się coraz silniejsze. W oddali dostrzegła miasteczko, w którym mogłaby się schronić. Niestety wszyscy wokół martwili się tylko o siebie. Nikt nie zwracał uwagi na brudną i wychudzoną dwunastolatkę która pragnęła tylko jednego - uczucia. Olivia nie znała swoich rodziców. Do domu dziecka trafiła jako noworodek. Nikt nigdy nie okazywał jej uczuć dlatego i ona była nieufna w stosunku do ludzi. Jednak była jedna osoba pośród tego tłumu, która zwróciła uwagę na biedną dziewczynkę, która nie miała gdzie się podziać. Maria De Luna była z pochodzenia hiszpanką. Do Denver, małego miasteczka w stanie Kolorado trafiła dość przypadkowo. Przez cały czas przypatrywała się dziewczynce. Maria mieszkała w małym pokoju. Była coraz starsza i ciężko jej samej było opłacać rachunki. Pracowała w domach bogatych przedsiębiorców. Sprzątała, gotowała, robiła zakupy i miała nadzieję, że kiedyś ktoś zapłaci jej tyle na ile zasługuje.
Maria podeszła do dziewczynki. Olivia wyglądała na przestraszoną. Bała się nieznajomej kobiety.
- Nie bój się. - powiedziała powoli Maria. - Mam na imię Maria i chcę ci pomóc..
Kobieta wyciągnęła do Olivia prawą rękę na znak pokoju. Alanis chciała odejść ale ta jej na to nie pozwoliła.
- Pozwolę ci się umyć w moim domu, najeść, a później będziesz mogła odejść jeśli oczywiście będziesz tego chciała.
- Po co to pani? - zapytała Olivia
- Po prostu chcę ci pomóc, moje dziecko.
- Ale dlaczego? Nie widzi pani jak ja wyglądam? Jestem brudna, brzydka i w dodatku bardzo głodna.
- Chodź ze mną. - zachęciła Maria.
Olivia była wrogo nastawiona do Marii ale postanowiła zaryzykować. Zresztą umierała z głodu. Dziewczynka była przyzwyczajona do bardzo szybkiej kąpieli, a oprócz tego nie była nauczona żadnych dobrych manier dlatego jadła bez użycia sztućców i głośno mlaskała. Maria patrzyła na nią z dużym zaciekawieniem.
- Jak masz na imię? - zapytała Maria.
- Olivia. - odparła dziewczynka. - Znam tylko swoje imię. Dwanaście lat mieszkałam w domu dziecka. Teraz nie mam się gdzie podziać. Dziękuję pani za pomoc. Zawsze się odwdzięczam więc wkrótce w czymś pani pomogę. Wtedy będziemy kwita.
- Może zostań na kilka dni póki nie znajdziesz jakiegoś lokum?
- Nie boi się pani? W każdej chwili mogę panią okraść. Przetrzymywanie ulicznicy jest dość niebezpieczne.
- Nie masz mnie z czego okraść. Zarabiam tak mało, że ledwie starcza mi na jedzenie. Mimo to staram się cieszyć każdym dniem. To jak będzie? Zatrzymasz się u mnie na te parę dni?
- Dobrze ale tylko na chwilkę…
Mimowolnie Olivia ziewnęła. Była bardzo zmęczona.
- Połóż się. - poradziła jej Maria. - Odpocznij.
Patrząc na Olivię, Maria mimowolnie przypomniała sobie o tym co się zdarzyło kilka lat temu. Była młoda, głupia i bardzo zakochana w swoim chłopaku. Gdy okazało się, że jest z nim w ciąży to mężczyzna uciekł zostawiając Marię samą z dzieckiem. To był chłopczyk. Oddała go do domu dziecka ponieważ tak naprawdę wiedziała, że nie będzie potrafiła go wychować i zapewnić mu dogodne warunki do życia. Olivia przypominała jej o tym co się zdarzyło przed laty. Marzyła o tym aby odnaleźć swojego syna choć wiedziała, że to było niemożliwe.
***
Cóż mogę powiedzieć o tym prologu. To dopiero początek. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Zapraszam do czytania i komentowania.
Mia
Nie jest to dramione, ani żadne potterowskie opowiadania, ale skusiłam się, aby je przeczytać. Kreślisz jakąś swoją historię i to jest fajne, ale nie jestem w stanie na razie stwierdzić - jasne, podoba mi się albo nie, jest słabe. Potrzebuję większej ilości Twojej ,,pisaniny'', by ocenić. Jedynie zastrzeżenie mam do interpunkcji, brakuję w niektórych miejsca przecinka.
OdpowiedzUsuńProlog jest prosty, bez zbędnych ozdobników, ale pokuś się czasem o opisy :)
Pozdrawiam ciepło,
precious-fondness.blogspot.com
Podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńZaprasza również do siebie - http://www.uratujmarzenia.blogspot.com
Mam nadzieję że Ci się spodoba :)
Pozdrawiam!
Bardzo mi się podoba Twój prolog ;)
OdpowiedzUsuńZ początku wydawało mi się, że Olivia jest córką Marii, jednak potem przeczytałam, że to był chłopiec. Czyżby Will? <3 Czy Maria go odnajdzie? Jak zareagują na to spotkanie? No i nadal ta tajemnica, która pojawiła się w zapowiedzi.
No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak czekać z niecierpliwością na kolejną notkę :)
Weny ;*
Ściskam ;*
e_schonheit ;*
PS Mam prośbę, czy dałabyś radę informować mnie o nowych notkach? Bardzo bym Cię o to prosiła :)
Pozdrawiam ;*
e.
Oczywiście, będę informować :D
UsuńDziękuję Ci bardzo :)
OdpowiedzUsuńProlog jest niesamowity! Bardzo fajnie wszystko opisałaś :)
OdpowiedzUsuńOlivia umiejętnie poradziła sobie z uczieczką z domu dziecka. Na pewno teraz będą jej szukać...
Maria okazała się bardzo sympatyczna! Na świecie jest już coraz mniej ludzi, którzy pomagają takim ludziom, których nie stać na nic.
Oby Maria znalazła swojego syna! Trzymam za nią kcuki, tylko nie wiem, czy on będzie chciał z nią rozmawiać, przecież oddała go, porzuciła...
Wiem! Może Olivia zakocha się w synu Mari? Może on też będzie w jej wieku, a może też z tego samego domu dziecka?
Jestem niesawmocie ciekawa pierwszego rozdziału! :)
Pozdrawiam!
Amy :)
Zaintrygowałaś mnie.:) Mimo, że nie potterowskie ma swój urok.:)
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej.:)
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
Jezu świetny jest ten prolog! To jak dorosła osoba, która nie zna dziewczynki traktuje ją w taki wspaniały sposób. Zabieram się za czytanie a jeśli rozdziały będą takie same na pewno zostaje stałym czytelnikiem. Życzę weny! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie http://beadofword.blogspot.com/
Fajny początek, troszkę powtórzeń ale nic nie razi w oczy. Wybacz, że dopiero teraz tu zaglądam na opowiadania autorskie zawsze mam najtrudniej się zabrać. Obiecuję, że przeczytam bo znam twój styl i wiem, że na pewno jest fajne. Co do prologu fajny, zachęcający tylko nie bardzo wiem o co chodzi z tą codzienna pracą przecież ona ma 12 lat? No ale może się wyjaśni ;)
OdpowiedzUsuń