środa, 3 września 2014

13. ZGO

Ana wcale się nie zastanawiała jaką decyzję podjąć. Taka wycieczka mogła już nigdy więcej się nie powtórzyć. Wyjazd pod namioty jej i Olivii na pewno dobrze zrobi. Bała się spotkania z Mike’em ale uznała przecież nie będzie musiała z nim nawet rozmawiać. To nie było konieczne. Wystarczyło, że go tolerowała. Chciała spędzić trochę czasu z przyjaciółką, która przeżywała teraz bardzo ciężkie chwile. Olivia bardzo długo się sprzeciwiała ale w końcu się zgodziła. Ana zawsze potrafiła postawić na swoim. Liv musiała poszukać na swoje miejsce pracy na te parę dni kogoś innego. Znalazło się kilku chętnych. Wybrała dwie osoby, które znała z widzenia i była przekonana, że są uczciwi i odpowiedzialni do zachowania czystości w poszczególnych domach. Spakowała się, związała włosy w koński kok, pożyczyła biwak i była gotowa do wyjazdu. Ana była w o wiele gorszej sytuacji. Jej ojciec  przyjął to źle, że przez okrągły tydzień będzie musiał się zajmować swoimi synami i całym domem zupełnie sam. Dopiero teraz uświadomił sobie jak bardzo ważną osobą w tym domu była Ana. Zajmowała się wszystkim, a on potrafił się tylko upić i cały dzień przesiedzieć przez telewizorem.
Olivia i Ana umówiły się z Willem, że przyjedzie po niej około godziny piętnastej. Na widok Mandy i Lilly siedzących obok trochę się speszyły ale uznały, że dzięki tej wycieczce mogą się trochę bliżej poznać. W samochodzie głównie panowała cisza. Co jakiś czas Lilly próbowała jakoś rozpocząć rozmowę ale na nic to się zdawało. Mandy co jakiś czas spoglądała na Liv. Nie traktowała jej już jako przyjaciółkę tylko jako rywalkę. Tylko Will i Mike dokładnie wiedzieli gdzie można spokojnie się zrelaksować i odpocząć na łonie natury. Dolina Blue Lake jest jednym z najpiękniejszych miejsc w całym mieście. Tylko tam można zapomnieć o wszystkich problemach i po prostu żyć pełnią życia. Widok zapierał krew w żyłach. Will, Mike,  i Lilly  jako dzieci przyjeżdżali tu wraz z rodzicami. Teraz są dorośli ale wciąż tęsknią za tą beztroską i za atrakcjami jakie tu można zobaczyć.
Na miejscu czekał już Mike. Do wspólnej eskapady zaprosił swojego kuzyna Max’a. Max mieszkał w Londynie ale przyjechał na parę dni w odwiedziny do swojego starszego kuzyna. Miał dwadzieścia dwa lata. Pracował w policji. Zawsze o tym marzył. Mike przyjechał wraz z Max’em na miejsce już kilka minut temu. Wspólnie rozłożyli namiot i planowali zorganizowanie ogniska. Wzięli ze sobą kiełbaski i alkohol. Mieli nadzieje na naprawdę dobrą zabawę.
- Już myślałem, że się zgubiliście. - westchnął Mike. - To jest mój kuzyn Max. Jest policjantem więc lepiej starajcie się przestrzegać prawa.
  Ana uważnie przyjrzała się Max’owi. Był wysoki, miał kruczoczarne włosy, niebieskie oczy i miły uśmiech. Na słowo policjant Ana trochę się zmieszała i straciła swoją pewność siebie. Przecież na dobrą sprawę pracowała dla mafii. Wolała się od niego trzymać z daleka aby czegoś mu nie wyjawić.
- Co tam myślisz? - zapytała zirytowana Olivia. - Pomóż mi.
  Liv przez większość swojego życia robiła mnóstwo rzeczy. Była kelnerką, sprzątała, opiekowała się dziećmi, teraz zajmuje się gotowaniem ale nigdy jeszcze nie rozbijała namiotu. Nie miała o tym zielonego pojęcia. To była dla niej absolutna nowość. Dobrze, że jej przyjaciółka miała o tym większe pojęcie. Po paru minutach namiot był gotowy. Lilly patrzyła na nie z zazdrością. Mandy zupełnie jakby odcięła się od reszty grupy. Jej niezadowolona mina mówiła wszystko. Will postanowił ją jakoś rozweselić ale tylko pogorszył sprawę.
- Co ty taka zła? - zawołał Will.
- Nie jestem zła, po prostu zupełnie nie rozumiem dlaczego zaprosiłeś na nasz wspólny wypad te dwie wieśniaczki… - wyjaśniła Mandy i wskazała na Oliwię i Lilly.
- Myślałem, że lubisz Olivię, a Any nie znasz. Nie oceniaj zbyt pochopnie.
- W pracy muszę być dla każdego miła ale tutaj nie wymagaj od mnie cudów.
- Jesteś trochę niesprawiedliwa. - warknął Will. - Dorośnij.
   Will podszedł do Mike’a i wspólnie napili się piwa. Dołączył do nich Max, a także Ana i Lilly. Olivia  zdecydowanie bardziej wolała chłonąć piękno natury niż zapach alkoholu. Nie miała ochoty na świętowanie. W sercu  wciąż przeżywała żałobę.
- Zaraz, zaraz. Ty nie pijesz. - powiedział stanowczo Will do siostry.
- Ale Will… - westchnęła prosząco Lilly.
- Nie ma mowy. Jesteś na to zdecydowanie za młoda.
  Mike westchnął ale się nie wtrącał. Jego przyjaciel dobrze wiedział co robi. Przynajmniej wydawało mu się, że wie. Co jakiś czas spoglądał w stronę Any. Dziewczyna unikała jego wzroku. Natrętne myśli przychodziły mu do głowy.
- Jesteś na mnie zła? - zapytał Mike.
- Nie. - odparła szybko Ana.
- Wiem, że masz do mnie żal za to, że zachowałem się jak palant. Czasem po prostu plotę różne głupstwa gdy jestem po kilku drinkach. Chciałbym spróbować się z tobą zaprzyjaźnić.
- Uraziły mnie twoje słowa. - odparła Ana. - No ale każdy zasługuje na drugą szansę.
- Uściskamy się?
- Tylko jedno ci w głowie! - zawołała cały czas się śmiejąc.
  Olivia na chwilę oddaliła się od swoich znajomych. Nie wiedziała tak naprawdę jak ich nazwać. Nigdy tu nie była. Szła cały czas prosto. Wzięła ze sobą plecak, którym miała schowany ręcznik, jedzenie, bieliznę, kilka ubrań na zmianę i trochę wody. Nie wiedziała co ją podkusiło aby tak daleko oddalić się od całej grupy. Wiedziała, że powrót byłby o wiele lepszym dla niej wyjściem ale czuła że potrzebuje samotności. Gdy dostrzegła nieopodal niewielkie jeziorko bardzo się ożywiła. Rozejrzała się. Była kompletnie sama. Rozebrała się. Była półnaga. Miała na sobie tylko bieliznę. Weszła do wody i od razu podskoczyła. Woda była lodowata. Tego było jej potrzeba. Potrzebowała jakiegoś znaku, że w jej życiu może wydarzyć się coś naprawdę dobrego. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że ktoś może ją podglądać. Rozkoszowała się tą chwilę myśląc, że w końcu powinna obudzić się z ospałości i zacząć działać. Gdy otworzyła oczy dostrzegła cień obok drzewa stojącego po prawej stronie od brzegu. Nie umiała określić czy to był mężczyzna czy kobieta. Zmrużyła oczy. Uznała, że musi zachować się ostrożnie i wybadać kim ten ktoś jest.
- Kim jesteś? - zawołała Olivia.
  Starała się aby jej głos zabrzmiał dosyć pewnie.
  Z ciemności wyłoniła się Mandy.
- Och, to tylko ty. - odetchnęła Liv. - Myślałam, że to ktoś obcy i się przestraszyłam.
  Mandy nic nie powiedziała. Podeszła do brzegu i uważnie przyjrzała się Olivii. To było co najmniej dziwne.
- Co ty tu właściwie robisz? - zapytała podejrzliwie Olivia.
- Zauważyłam, że gdzieś się wybierasz. Pomyślałam że za tobą pójdę . - odpowiedziała Mandy. - Musimy pogadać.
- Chodzi o kurs?
- Nie, chodzi o Willa.
- O Willa? Chyba wiem o co ci chodzi. To trudna sytuacja dla niego i dla jego rodziny…
- O czym ty mówisz? - zapytała Mandy nie wiedząc zupełnie o co chodzi.
- A ty?
- Odczep się od mojego chłopaka, szmato! - zawołała.
  Olivia zaczęła wątpić w dobre serce Mandy. Rzeczywiście zachowywała się jak modliszka, a Will był jej ofiarą. W międzyczasie ubrała się w suche ubrania i wyczesała włosy. Zdenerwowana Mandy przestała panować nad swoimi emocjami i  mocno popchnęła Liv. Dziewczyna się zachwiała i upadła na ziemię. Ta, nauczona walczyć o to co dla niej najcenniejsze z całej siły wepchnęła Mandy do wody.
- Ty wulgarna idiotko! - wykrzyknęła Mandy.
  Olivia już jej nie słuchała. Nawet ją to rozśmieszyło. Postanowiła jak najszybciej wrócić do obozu. Było już ciemno. Usłyszała z oddali śpiewy i krzyki. Wszyscy już byli pijani.
- A wy co? - zawołała rozbawiona Olivia.
- Gdzieś ty się podziewała? - zapytał Will.
  Bardzo się martwił. Czuł się za nią odpowiedzialny.
- Byłam tu i tam. - odparła wymijająco.
- Masz mokre włosy ale roześmiane oczy.  - stwierdziła Ana.
- A widziałaś może Mandy? - zapytał Mike. - Ta też przepadła w tajemniczych okolicznościach…
- Will, kochanie! - usłyszała znany pisk Mandy.
  Olivia spojrzała na Willa, która od razu do niej podbiegł. Od razu się nią zajął. Była cała przemoczona. Kazał jej się przebrać i schronić w ich wspólnym namiocie. Poczuła ukłucie zazdrości. Przeżyli ze sobą kilka dobrych i złych chwil. Zawsze czuła tą wyjątkową więź między nimi. Teraz zaczęła w to wszystko wątpić. On wybrał Mandy, kobietę która kocha i zna od dziecka. Ona nigdy nie będzie dla niego odpowiednia.
   Liv schowała się w namiocie, który dzieliła z Aną i Lilly. Ana była lekko pijana i wygadała różne głupie historie. Lilly była zbyt młoda aby zapytać ją o jakąś radę.
- Liv, gadaj o co się pokłóciłaś z Mandy? - zapytała nagle Ana.
- My się nie…
- Facetom można wszystko wmówić ale nie nam. O co poszło? - stwierdziła Lilly.
- O Willa. - wyjaśniła Olivia. - Ona myśli, że chcę go jej odbić. No ale to nie tak. Między nami nic nie było, nie ma i nie będzie.
- Może nie ma ale mogłoby by być. - westchnęła Ana. - Chodźcie spać bo jutro nas czeka zwiedzanie tego pięknego miejsca.

***  
  Anakonda ostrzygł włosy, pofarbował je, założył soczewki kontaktowe, zmienił styl ubierania i zakrył tatuaże. Zupełnie nie przypominał samego siebie. Udawać kogoś kim się nie jest było dla niego bardzo interesujące. W końcu mógł wyjść do miasta bez obawy, że ktoś może go rozpoznać. Jako mężczyzna miał także swoje potrzeby. Postanowił odwiedzić swojego starego przyjaciela, właściciela miejscowego klubu nocnego “Mixture“. Miał mu pomóc wydostać się z więzienia ale nigdy go nawet nie odwiedził. Zabił dla Chrisa i zapłacił za to bardzo wysoką cenę. Teraz był o wiele starszy i mądrzejszy. Dokładnie wiedział czego chce. Chce zemsty,
Chris jak zwykle siedział w swoim gabinecie i popijał tequilę. Rozmyślał o swoich interesach i o tym jak jego biznes wpłynął na jego życie.
   Andy nie miał zamiaru pukać do drzwi. Od razu wszedł do środka jego gabinetu. To zachowanie kompletnie zaskoczyło Chrisa. Mimo wszystko postanowił zachować stoicki spokój.
- Kim pan jest i czego pan chce? - zapytał mężczyzna.
- Chris, nie poznajesz mnie? - zapytał Anakonda. - To ja Andy.
- Anakonda. - wyszeptał Chris.
- Kilka lat minęło odkąd ostatni raz się widzieliśmy, Christopher. - warknął mężczyzna - I właśnie te kilka lat zmieniło moje życie na zawsze. Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, a ty mnie bezlitośnie wykiwałeś.
- Po co tu wróciłeś? Złapią cię.
- Chcę dołączyć. - odparł Andy. - Chcę być członkiem ZGO.
   ZGO to Zorganizowana Grupa Obronna, która zajmuje się hackerstwem, włamywaniem się do komputerów bankowych, łamaniem szyfrów,  i brudnym praniem pieniędzy. Na swoim koncie mają kilka rozbojów, morderstw i afer narkotykowych. Ich organizacja działa pod przykrywką klubu nocnego “Mixture”. Są nie do zlokalizowania. FBI stara się namierzyć głównego założyciela ich organizacji. Podejrzewają Chrisa ale nie posiadają żadnych zbitych dowodów, które mogły by wpłynąć na jego winę.
- Nasza organizacja działa od kilku lat. Do swoich szeregów przyjmujemy osoby ponadprzeciętnie uzdolnione.  Ty do takich nie należysz . - oświadczył Christopher.
- Jesteście kompletnie popieprzeni. - westchnął Andy. - Potrafię zabić z zimną krwią. Chyba o to chodzi, prawda? Zresztą jeśli mnie nie przyjmiesz o wszystkim z wielką chęcią opowiem policji. Na pewno się ucieszą. Od lat szukają różnych powodów aby cię przyskrzynić.
- Muszę się zastanowić.
- No ty się zastanawiaj a ja zajmę się jedną z twoich striptizerek.
Andy był niemal pewny, że zostanie członkiem ZGO. Kiedyś Chris był jego najlepszym przyjacielem. Teraz pragnął tylko jednego. Jego klęski.


***
Szczerze przyznam było bardzo ciężko. Pisanie już nie przychodzi mi już tak łatwo jak kiedyś. Wena przychodzi ale później szybko ucieka. Ale nie zostawię tego opowiadania, dokończę je, mimo wszystko. Tym bardziej,  że historia coraz bardziej się rozkręca. Anakonda pragnie zemsty. Mimo wszystko lubię tą postać, i zobaczycie że niejeden raz nas jeszcze  zaskoczy. Żaden romans jak na razie się zbytnio nie rozwija. . Ale Olivia i Will zawsze będą ze sobą blisko. Dziękuję za komentarze, motywujecie mnie żebym mimo wszystko pisała i się nie poddawała bo jak się poddam to już zupełnie niczego nie stworzę. Zapraszam do czytania i komentowania. 
Przepraszam za błędy. 
Mia

3 komentarze:

  1. Rozdział jest świetny i wydaje mi się, że dłuższy od poprzedniego.
    Tak jak wcześniej trochę polubiłam Mandy, teraz z powrotem ją znielubiłam. :P Bałam się, że to może Anakonda śledził Liv, kiedy ta postanowiła zrobić sobie samotną wycieczkę, ale na szczęście była to "tylko" Mendy, która jest taką wredną dziewuchą, że... ugh. Trochę szkoda, że Will nie stara się na wycieczce o Anę, ale cóż, mam nadzieję, ze cos ciekawego się jeszcze wydarzy!
    Czekam na kolejny rozdział!

    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. widok zapierał krew w żyłach.. hmm chyba dech w piersi - to jakoś mi się rzuciło w oczy ;)

    Co do rozdziału nie jest on twoim najlepszym, może że wydaje mi się krótszy niż pozostałe. Ale nie jest też zły, mnie się podobał. Rozśmieszyłaś mnie tą sceną z Mandy. Szkoda, że Will się jej jeszcze nie pozbył. Z chęcią przeczytałabym jakiś dłuższy opis uczuć Olivii, bo jestem ciekawa co tak dokładnie siedzi w jej głowie, to samo tyczy się Willa.

    Nie poddawaj się kochana, bo opowiadanie faktycznie się rozkręca. Jestem ciekawa jak to się potoczy dalej.
    Pozdrawiam Syntia ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, Mandy, Mandy.
    Jestem ciekawa relacji Liv z Willem.:D Niby nic, ale "wybrał Mandy". To brzmi jak jakaś pretensja.:D
    Rozdział niezły.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń