- Jak to jutro? - pytała zdezorientowana Olivia.
- To moja życiowa szansa. - westchnęła Ana.
- Tak szybko?
- Tak, to tak nagle wszystko wynikło.
Olivia westchnęła. Nie potrafiła nic więcej powiedzieć. Wiedziała jedno. Będzie za nią bardzo tęsknić. Nie próbowała jej powstrzymać. Ana marzyła o tym od wielu lat.
- A co z tym martwym ciałem? - dopytywał się Mike.
- Policja bada całą sprawę. - odparł Max.
- A ty nie będziesz miała z tego powodu żadnych problemów? - zwróciła się Lilly do Any.
- Nie. - powiedziała Ana. - Mnie w to nie mieszajcie.
Liv poczuła, że ostatnio wszystkich traci. Will delikatnie ją objął aby dodać je trochę otuchy.
- Gratuluję. - odparła Olivia. - Mam nadzieję, że będziesz pisać i przyjeżdżać do nas jak najczęściej.
Nagle głos się jej załamał.
- Przepraszam. - wyszeptała. - Naprawdę bardzo się cieszę ale jesteś dla mnie jak siostra. Nie wiem jak sobie bez ciebie poradzę.
Ana też nie umiała powstrzymać łez. To było silniejsze od niej. To było prawdziwe pożegnanie. Być może na zawsze.
- Kocham cię siostra. - wyznała Ana i przytuliła się do przyjaciółki.
- Ja ciebie też.
Obydwie mocno się uściskały. Ta polana, to miejsce, ten dzień jest jednym z najważniejszych w ich życiu. Teraz wszystko się zmieni. Ana musiała wrócić do Denver, do swojej rodziny. Musiała im wszystko wyjaśnić. Max starał się ją wspierać ale on mógł się tylko domyślać co ona czuła. To był najcięższy dzień w jej życiu. Gdy wróciła do mieszkania zauważyła zmianę w zachowaniu swojego ojca. Uśmiechał się, posprzątał, pomagał swoim synom, spędzał z nimi czas. W końcu okazywał im uczucia. Lepiej późno niż wcale. Ana wróciła o wiele wcześniej niż zapowiedziała dlatego jego zszokowana mina bardzo ją rozśmieszyła.
- Co ty tak wcześnie? - dopytywał się. - Coś się stało?
- Właściwie to tak. - westchnęła. - Jest coś o czym powinieneś wiedzieć.
Postanowiła, że tylko swojej rodzinie opowie o tym co tak naprawdę się wydarzyło i dlaczego wyjeżdża. Uznała, że tylko bliscy ją zrozumieją. Opowiedziała także o swojej pracy i o wszystkich tajemnicach, które przed nimi zataiła. Wyjaśniała powoli. Nie chciała ich w żaden sposób urazić. Miała nadzieję, że zrozumieją. Momentami miewała przeróżne myśli. Z jednej strony nie chciała rozstawać się z rodziną i przyjaciółką, a drugiej strony dobrze wiedziała, że otrzymała nową szansę, na zupełnie inne życie. Nikt od niczego nie oczekiwał. Była wolna.
- A Liv wie? - zapytał jej ojciec.
- Nie wyjawiłam jej całej prawdy. - wyznała Ana. - Tak będzie lepiej.
- Nie będziesz mogła z nią, ani z nami utrzymywać żadnych kontaktów, jesteś na to gotowa?
- Nie. - westchnęła. - Ale wiem, że nie mam innego wyjścia.
***
Olivia długo się zastanawiała czy kontynuować wspólną wycieczkę z Willem i resztą ekipy. Zdecydowała, że woli jechać do domu i zrobić sobie babski wieczór z Aną. Wzięła ze sobą prezent dla swojej przyjaciółki i kawałek tortu. Will zaproponował, że ją odwiezie. Mandy była mocno zdenerwowana ale nic nie powiedziała. Wciąż miała pewien as w rękawie, który miala zamiar wykorzystać.- Nie martwi cię to? - zapytała ją Lilly.
- Co takiego? - zapytała Mandy.
- No, że mój brat i Olivia mają się ku sobie?
- Mylisz się. Owszem, jest ładna ale Will nigdy nie związałby się taką niewychowaną i nieokrzesaną dziewuchą. - prychnęła.
Mike podszedł do Lilly, która aż kipiała ze złością. Objął ją od tyłu aby jakąś ją uspokoić. Głaskał ją po plecach i po włosach. Nie sądził, że kiedykolwiek poczuje coś podobnego do jakiejkolwiek dziewczyny. Musiał jakoś panować nad sobą aby jej nie odstraszyć.- A wy o czym tak szepczecie? - spytał.
- Powiedz mi jedno, dlaczego Will związał się z Mandy? Nie rozumiem go. Co on w niej widzi? - westchnęła Lilly.
- Jak nie można mieć tego co się chce to bierze się to co jest. - wyszeptał Mike.
Lilly uważnie mu się przyjrzała. Miał jakiś dziwny wyraz twarzy i cały czas ją dotykał.
- Jakoś ostatnio dziwnie się zachowujesz. - stwierdziła. - Chcesz mi coś powiedzieć?
Mike zawahał się. Nie mógł jej powiedzieć prawdy. Była zbyt młoda i niedojrzała, a w dodatku zupełnie niedoświadczona. Ona potrzebowała czasu. Każdy powinien przeżyć młodość w pełni, bez żadnych hamulców. "Za kilka lat zostaniesz moją żoną" - pomyślał w duchu.
- Myślę, że my też powinniśmy wracać do domu. - zaproponował. - Ten nasz kemping okazał się jednym wielkim niewypałem. Poza tym trzeba jakoś rozdzielić ten tort. Przecież nie możemy pozwolić aby się zmarnował.
- Wiecznie głodny. - skwitowała Lilly i zaczęła się pakować.
***
W tym samym czasie Chris świętował wraz z Nicole śmierć swojego niegdyś najlepszego przyjaciela. Nikt z nich nie spodziewał się co może wydarzyć się potem. Obydwoje mieli podobne charaktery. Lubili manipulować i być w centrum uwagi. Wszelkie uczucia były dla nich obce. Zorganizowana Grupa Obronna była dla Chrisa jak rodzina. Tylko członków tej organizacji darzył szacunkiem i wierzył, że pewnego dnia każdy człowiek będzie chciał być taki jak oni. Gdy popijali szampana w willi usłyszeli głośny huk wyważanych drzwi. Chris zupełnie nie rozumiał o co chodzi. Spojrzał przez okno. Dom był otoczony przez policję. Do środka wszedł główny komendant policji w Denver wraz ze swoimi dwoma podwładnymi. Wszyscy mieli broń i celowali w Nicole i w Christophera.- O co chodzi? - zapytał Chris.
- Jest pan aresztowany o zabicie z premedytacją Andy Collana, inaczej znanego jako Anakonda oraz o bezprawne hakerstwo, liczne rozboje i stworzenie nielegalnej magii działającej na niekorzyść dla życia innych ludzi. - odparła komendant lekko się do niego uśmiechając.
- Ale to nie ja?! Skąd wy macie takie dane?
- Będzie pan tłumaczył się na komisariacie policyjnym. Panowie, zabrać go.
- Popełniacie wielki błąd!
***
Liv zatrzymała się przed domem Any. W jednej ręce miała dla niej urodzinowy prezent, a w drugiej kawałek tortu. Chciała z nią spędzić ten ostatni wieczór. Will co jakiś czas na nią spoglądał.- Możesz już jechać. Pewnie dziewczyna na ciebie czeka. Na pewno bardzo się niecierpliwi. - westchnęła Olivia.
- Czy ty musisz być zawsze taka uszczypliwa? - zapytał Will. - Gdybym cię nie znał to pomyślałabym, że jesteś zazdrosna
- Chyba śnisz. - prychnęła. - Nie wiem po co tu wciąż stoisz i się na mnie gapisz. Leć do niej!
- Stoję tu bo mi na tobie zależy! - zawołał. - Robię dla ciebie wszystko, pomagam, wspieram cię ale ty i tak uważasz mnie za kompletnego dupka . Myślałem, że jednak mam jeszcze u ciebie jakąś maleńką szansę ale widzę, że to tylko mój wymysł.
- Will...
Ale go już nie było. Odjechał z piskiem opon zostawiając ją kompletnie samą na środku chodnika. Mike wysłał mu SMSa, że odwiózł Mandy i jego siostrę do domu. Will przez ten cały czas miał nadzieję, że Olivia coś do niego czuje. W kieszeni od spodni chował małe pudełeczko, a w nim pierścionek zaręczynowy. Był gotowy na założenie rodziny. Niekoniecznie z kimś kogo kochał ale nie zawsze trzeba kogoś kochać aby się kimś ożenić prawda? Mandy była dobrze wychowana, miała dobre maniery, była bardzo ładna ale nie była... Olivią. Gdy podjechał pod dom Mandy miał mieszane uczucia. Zaręczyny to poważna sprawa. Od tego już nie było odwrotu. Zapukał do drzwi. Otworzyła mu Mandy. Była w szlafroku, miała mokre włosy i zaspane spojrzenie.
- Hm? - zapytała Mandy. - Myślałam, że dzisiaj się nie zobaczymy.
- Wiem, że każda kobieta marzy o bardzo romantycznych zaręczynach. Ja tego nie planowałem ale...
Will ukląkł na prawo kolano. Wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko. Otworzył je i spojrzał prosto w oczy Mandy. Były pełne łez.
- Mandy, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - zapytał Will.
Był pewien swego. Wiedział, że ona się zgodzi. Marzyła o tym od dziecka.
- TAK!!!
***
Jestem, kilka minut przed północą ale zdążyłam!! :D uffff, ciężko ostatnio mi idzie ale jakoś napisałam ten rozdział. Średnio to wyszło, Will i Mandy? Też się nie zgadzam ale tak mi intuicja podpowiada haha. Cóż, zapraszam do czytania i komentowania. Będzie zabawa, będzie się działo w kolejnych rozdziałach! :) Co sądzicie o Lilly i Mike'u?
Przepraszam za błędy.
Mia