wtorek, 22 lipca 2014

7. Marzenia do spełnienia

Kevin w głębi serca wierzył, że jego syn żyje. Czuł, że Maria wciąż ma mu za złe to, że nie zachował się tak jak należy. Nie spodziewał się, ze będzie skakała z radości kiedy go zobaczy. Po prostu chciał się czegoś dowiedzieć o swoim synu, poznać go i zbliżyć się do niego. Nie sądził, że to właśnie Olivia będzie chciała mu pomóc.
- Nie robię tego dla ciebie. - odparła Olivia. - Maria wciąż przeżywa utratę swojego syna.  Ma ogromne wyrzuty sumienia ze względu na to, że go oddała do domu dziecka. W Madrycie spędziła swoje najgorsze chwile. Wasz syn ma na imię Willow.
- A nie wiesz w jakim domu dziecka?
- Nie ale przez osiem miesięcy mieszkała w ośrodku pomocy samotnym matkom. Tam powinieneś rozpocząć swoje śledztwo.
- Dziękuję. Wiem, że nie robisz tego dla mnie tylko dla Marii ale mimo wszystko to dla mnie wielka szansa aby odzyskać miłość syna.
- Prywatnie uważam, że jesteś gnojem ale nie mnie oceniać. - warknęła Olivia. - Mam nadzieję, że sprawdzisz się jako detektyw.
  Dziewczyna nie miała nic do dodania. Wolnym krokiem wróciła do mieszkania. Zastała tam Marię, która właśnie chciała połknąć całą garść tabletek antydepresyjnych. Po policzkach płynęły jej łzy, a ręce bardzo jej się trzęsły. Nie umiała zapanować nad swoimi emocjami.
- Co ty wyprawiasz?! - wykrzyknęła Olivia. - Zostaw to!
  Liv od razu rozpoznała intencje Marii. Maria nie należała do osób silnych psychicznie. Nie radziła sobie z problemami i trudnymi sytuacjami w życiu. Myślała, że tabletki jej ułatwią wszystko.  Olivia mocno objęła swoją matkę, która cały czas płakała.
- Nigdy więcej nie chcę go oglądać… - westchnęła Maria. - Nienawidzę go.
- Wiem to ale to nie jest powód żeby odebrać sobie życie. - odparła Olivia wskazując na tabletki.
- Chciałam nic nie czuć, marzyłam o śnie z dala od wszelkich kłopotów i trosk. - wyjaśniła Maria.
 Olivia jeszcze mocniej objęła Marę i pogłaskała ją po włosach. Położyła ją do łóżka, a następnie wsypała wszystkie tabletki do pudełka i wyszła z mieszkania. Pudełko w lekami wyrzuciła do najbliższego śmietnika. Podejrzewała, że Maria była uzależniona od leków. Uważała, że są jej niezbędne. Olivia musiała jakoś zareagować. Maria musiała porozmawiać z jakimś terapeutą lub psychologiem ponieważ popadała w coraz większą depresję. Coraz bardziej zamykała się w sobie, a w jej głowie pojawiały się myśli samobójcze. To był dość trudny dzień dla Olivii. Najgorsze, że przez parę tygodni była niezdolna do jakiejkolwiek pracy. W takim stanie Maria również nie mogła pracować. Znów Liv musiała o wszystkim myśleć i jakoś poradzić sobie w tej trudnej sytuacji. Siedziała na ławce obok kamienicy i intensywnie rozmyślała.
“ W czym jestem dobra?” - zastanawiała się. ”Co umiem lepiej niż inni?” I w tym momencie doznała olśnienia, który być może zmieni jej całe dotychczasowe życie.
Olivia potrafiła bardzo dobrze gotować. Każdy chwalił jej jedzenie, a ona zawsze wiedziała, że gdyby jej życie potoczyłoby się inaczej to zostałaby światowej sławy kucharką i restauratorką w jednym. Będąc w domu dziecka pomagała w kuchni i dużo się przy tym nauczyła. Nie wiedziała jak swoją pasję wcielić w życie. Miała trochę oszczędności. Miała je przeznaczyć na podróż do Madrytu w poszukiwaniu syna Marii. Teraz gdy pojawił się Kevin to wszystko się zmieniło. Nie mogła jednak przeznaczyć wszystkich swoich oszczędności w biznes, który mógłby okazać się wielką klapą. Miała zbyt dużo do stracenia. Co prawda miała niewiele ale i to mogła stracić.

***  
  Dwa dni później pozornie wszystko wróciło do normy. Maria wróciła do pracy, a Olivia rozmyślała nad swoim biznesem. Otworzenie niewielkiego lokalu gastronomicznego mogło okazać się wielką klapą. Bardzo się tego obawiała. Sama mogła nie dać rady. Z tą chorą nogą mogła jedynie wyjść na chwilę na dwór i zaczerpnąć świeżego powietrza. Rano odwiedziła ją Ana w celu sprawdzenia jak jest jej samopoczucie.
- Co ty taka przybita? - zapytała dziewczyna.
- Nie mogę nic zrobić a wiesz jak to ja. W takim stanie zaraz zwariuję. - odparła Olivia. - W dodatku wszystkie obowiązki spadły na Marię. Chciałabym jej pomóc ale jak na razie tylko przeszkadzam.
- Za parę tygodni wszystko wróci do normy. Nie martw się.
- Mam pewien pomysł ale nie wiem czy ci o tym powiedzieć. Obiecaj, że nie będziesz się śmiała. - powiedziała niepewnie Liv.
- Masz taka minę jakbym miała się zaraz zjeść. - powiedziała Ana i się od razu roześmiała. - No mów. O co chodzi?
- Chciałabym otworzyć coś swojego. Jakiś mały lokal gastronomiczny lub ewentualnie catering w domu. To mogłoby się udać…
- Liv, na takie przedsięwzięcie potrzeba dość dużo pieniędzy. Nie chcę cię zniechęcać ale wydaję mi się, że to inwestycja bez pokrycia. Mało zysków, a dużo strat.
- Dzięki, że mnie wspierasz. - warknęła sarkastycznie Olivia. - Mam oszczędności, które odłożyłam sobie na czarną godzinę. Poza tym gotować mogę w domu. Najważniejsza jest reklama.
- Wciąż uważam, że to zły pomysł. - odparła Ana. - Muszę już lecieć bo moi bracia niedługo wrócą ze szkoły, a ja nawet obiadu jeszcze nie przygotowałam. Pa!
  Ana szybko pobiegła do domu, a Olivia ostatecznie nie podjęła żadnej decyzji. Powoli choć niechętnie przychylała się do rozmyślań Any na temat jej pomysłu. Nie miała zbyt dużo pieniędzy, ledwo skończyła szkołę średnią, zresztą z dużymi problemami, i  ukończyła nawet żadnego kursu potwierdzającego jej umiejętności kulinarne. Z ciekawości postanowiła udać się do Międzynarodowej sieci kursów zawodowych w Denver. Budynek mieścił się w centrum miasta. Był dość spory. Gdy Olivia tam weszła to wszyscy obecni z zainteresowaniem się jej przyglądali. Nie była zbytnio elegancko ubrana, a w dodatku dużą uwagę przyciągała jej chora noga. Do Olivii podeszła uśmiechnięta kobieta. Miała brązowe oczy, które związały w luźny kok, miała na sobie czarną sukienkę i wysokie obcasy. To była Mandy, najlepsza przyjaciółka Willa. Lubiła współpracować z ludźmi dlatego zdecydowała się pomagać innym w spełnianiu ich marzeń.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - zapytała Mandy.
- Właściwie to wydaję mi się, że pomyliłam budynki i powinnam już stą wyjść. Nie czuję się tu komfortowo - odparła Liv i miała już udać się do wyjścia ale Mandy ją powstrzymała.
- Proszę się nie krepować. - powiedziała Mandy. - Chodźmy to mojego gabinetu. Zaraz pani przedstawię całą ofertę naszych kursów. Niektóre są płatne, a niektóre są całkowicie za darmo.
  Mandy zaprosiła Olivię do gabinetu gdzie mogły być absolutnie same. Os pierwszego wejrzenia naprawdę się polubiły. Mówiły sobie po imieniu i były na najlepszej drodze aby się ze sobą zaprzyjaźnić. Przez dobrą godzinę Mandy przekonywała Liv, aby ta podjęła taki kurs, który naprawdę ją interesuje. Olivia przejrzała ze sto broszur, aż w końcu wybrała kurs, który była dla niej odpowiedni. Kurs z gotowania był za darmo więc tym bardziej Olivia poczuła, że dobrze robi zapisując się na niego. Czuła się naprawdę podekscytowana, że może zrobić całkowicie dla siebie.
  Tymczasem Mandy umówiła się z Willem na kawę w sąsiedniej restauracji. Chciała z nim poplotkować i może trochę z nim poflirtować.
- Dziękuję za wszystko. - odparła Olivia. - W końcu zrobię coś tylko dla siebie. To dla mnie naprawdę ważne.
 Mandy cieszyła, że mogła komuś pomóc. Na tym polegała jej praca. Obydwie wyszły z budynku w naprawdę dobrych nastrojach. Przed budynkiem na Mandy czekał Will. Gdy w jej towarzystwie zobaczył Olivię to omal się przewrócił na prostej drodze. Podszedł do obu pań.
- Cześć. - odparł cicho Will.
  Spojrzał na nogę Oliwii i zdążył odczuć poczucie winy. Miał wyrzuty sumienia. Przecież to on nią potrącił. Co prawda to ona nie chciała jego pomocy ale na jedno wychodziło.
- To ja już będę lecieć… - zaczęła Oliva. - Nie będę wam przeszkadzać.
 “Szczęściara z tej Mandy” - westchnęła pod nosem Olivia. - “W sumie nawet przystojny ten Will”.

***
- Co ty do mnie mówisz?! - wrzasnęła Mandy.
- Jutro się umówimy. Dzisiaj muszę coś załatwić. Naprawdę przepraszam. - odparł Will
  Tak naprawdę wcale mu nie było przykro. Widział, że Olivii było bardzo ciężko i chciał jej pomóc. To jednak nie było żaden gest z litości po prostu dawno jej nie widział i chciał z nią spędzić trochę czasu sam na sam.
- Och, pieprz się! - wrzasnęła Mandy i wróciła do budynku.
  Will wsiadł do samochodu i miał nadzieję, że jeszcze dogoni Olivię.

***
 Szła powoli. Noga na szczęście już nie sprawiała jej większych problemów. Chciała jak najszybciej dojść do domu bo chciała oznajmić Marii, że zaczyna nowy etap w swoim życiu. Nagle usłyszała, że ktoś ją woła. Odwróciła się.
- Czego chcesz? - warknęła Olivia.
- Odwiozę cię do domu. - odparł Will
- A twoja randka?
- Odwołałem. Nie mogę patrzeć jak się męczysz. Pomogę cię. - zaproponował Will i pociągnął Olivię do swojego samochodu, która zaczęła ostro oponować.
- Nic mi nie jest. - warknęła Liv. - Sama sobie poradzę.
- To ja cię doprowadziłem do takiego stanu. Proszę pozwól mi…
- Nie potrzebuję twojej litości!
  Zdenerwowany Will tracił panowanie nad sobą. Spojrzał jej głęboko w oczy. Chciał odczytać z nich to co naprawdę ona do niego czuje. Znali się od tak niedawna. Zwykły przypadek, a może coś więcej? Nie zastanawiając się zbyt długo Will delikatnie musnął wargi Olivii, a ona oszołomiona rozchyliła lekko wargi dając mu znak, że wcale jej to nie przeszkadza i pragnie więcej. Mężczyzna niepewnie palcami błądził po jej włosach, ramionach i po całym ciele. Olivia czuła wszędzie czuła dreszcze. Nie umiała opisać słowami tego co czuła. Wiedziała jedno. Była naprawdę szczęśliwa.
- A teraz pojedziesz ze mną. - oznajmił Will gdy zdołał się od niej odsunąć po tak niesamowitym pocałunku.

♥♥♥
Hej, witajcie ;)
Rozdział jest później niż zwykle ponieważ nie miałam weny, przepraszam was ale zupełnie jakby straciła ducha do pisania. No ale już wróciłam. Co prawda rozdział mógłby być lepszy. Cieżko mi się go pisało, dlatego mi się nie podoba. Ocenę pozostawiam wam. Dziękuję za komentarze, i zachęcam do komentowania tego rozdziału, wiem że jest cienki ale cóż. 
Zapraszam do czytania i komentowania. 
Przepraszam za błędy, trochę ich sporo pewnie. 
Mia 

8 komentarzy:

  1. Nie dopatrzyłam się błędów, pochłonęłam wszystko i nie będę marudzić.
    Fajnie się robi... fajnie :3
    Ana w ogóle nie wspiera przyjaciółki, nie każdy musi być striptizerkom żeby bez kwalifikacji coś zarobić, cholera no.'
    Czekam na więcej takich akcji, jak w ostatniej scenie, ehe!
    Miłych wakacji!
    A u mnie nowy rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Może i ciężko się pisało, za to rezultat świetny.:)
    Liv i pasja gotowania - I like it.
    Oby Will nie zarwał z liścia za to pocałunek, Olivia to krewka dziewczyna.:)
    No i Mandy.. Teraz to już nie wiem, co mam o niej sądzić.. Z jednej strony mi jej szkoda, z drugiej.. a nieważne.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny.:)
    Pozdrawiam serdecznie,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi rozdział bardzo się podoba, dużo się w nim dzieje! Po pierwsze - Maria chciała się zabić! Jestem w szoku. Naprawdę musi mieć depresję, skoro tak zareagowała na przyjazd Kevina. Mam nadzieję, że spotka się z jakimś terapeutą, a on jej pomoże.
    Druga sprawa - rozmowa Olivii z Aną. Szkoda, że ta jej nie wspiera... Olivia zaakceptowała jej pracę i wybaczyła kłamstwo. A ona?
    I pocałunek! Łiii! Czekałam na to, więc gdy czytałam jego opis, na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. :)
    Czekam na kolejny rozdział! Życzę dużo weny.

    M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej, jaki cudowny rozdział <3
    Ostatnio trochę zapuściłam się w komentowaniu, za co Cię bardzo przepraszam.
    Biedna Maria. Czy tylko mnie się wydaje, że ona nadal kocha Kevina?? Choć nie przeczę, że zachował się jak skończony kretyn. Mam nadzieję, że kiedyś, w przyszłości jednak znowu się ze sobą zwiążą i będą razem szczęśliwi.
    Żal mi Liv, że nie znalazła wsparcia w swojej przyjaciółce, choć z drugiej strony rozumiem Anę, że chce dla niej jak najlepiej. Może niezbyt to pokazuje, ale odnoszę takie wrażenie.
    No! Nareszcie Olivia robi coś dla siebie! Choć z drugiej strony, wydaje mi się, że zrobi się niezły misz-masz, gdy będzie spędzać więcej czasu z Mandy (może nawet się zaprzyjaźnią), a tu się pojawi Will. I co z przyjaźnią? Mandy chyba Willa nie odpuści.
    I ten pocałunek na koniec. Taka wisienka na torcie :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :D
    Weny ;*
    Ściskam i życzę miłych wakacji ;*
    e_schonheit ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział mi się podoba!
    Czekam na następny!
    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Może to nie jest dramione(wiem, pewnie się powtarzam), to i tak przyjemnie się to czyta. Masz własny pomysł, historię i to realizujesz w udany sposób. Fajnie, że wychodzisz z własną inicjatywą. Chciałabym kiedyś przeczytać jakąś miniaturke dramione w Twoim wykonaniu, myślałaś o tym? :)
    Pozdrawiam ciepło,
    http://precious-fondness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet zaczęłam pisać miniaturkę Dramione, ale na razie nie mogę jej skończyć. Jest także plan do zupełnie nowego opowiadania ale najpierw musze zakończyć swoje opowiadanie. Obiecałam sobie że je skończe ;)

      Usuń
  7. Witaj! :)
    Przepraszam, że tak długo musiałaś czekać na jakikolwiek komentarz, ale nie miałam weny nawet do komentarzy ;/. W każdym razie juz jestem i mam zamiar skomentować wszystkie cztery rozdziały, których nie zdążyłam jeszcze nadrobić :).
    Bardzo zdziwiła mnie próba samobójstwa Marii. Rozumiem, że kobieta nie jest już młoda, nie radzi sobie z problemami, ale ma Olivię i ma dla kogo żyć. W tym momencie postąpiła samolubnie.
    Ana nie zbyt pomogła jej podjąć tak ważnej decyzji... Powinna ją wesprzeć lub pomóc jakoś jej wypersfadować z głowy ten pomysł. Jestem za tym, aby spróbowała założyć własny biznes :). Może przyniesie jej wiele korzyści?
    Olivia go nie poznała? :D
    Ciekawe co się stanie jeśli okaże się, że Will, który nie odwzajemnia uczuć Mandy zakocha się w Liv, a one się zaprzyjaźnią... Będzie okropnie... Wolałabym, gdyby od początku się nie lubiły :D. A jednak go poznała ;p.
    Pocałowali się! :D Uważam że troche za wcześnie się pocałowali, ale co tam lubię takie sceny ;p.
    Mam pytanie ile opowiadanie będzie liczyło rozdziałów? Pytam z czystej ciekawości ;).
    Rozdział nie jest zły. Oceniłabym go 90% na 100%. Jednak coś tam mi brakowało :).
    Pozdrawiam!
    Amy :)

    OdpowiedzUsuń